-
Pokłóciliście się? – z rozmyśleń wyrywa mnie smutny głos Izy. Spoglądam na nią, a ona stoi z wykrzywionymi
ustami i widzę jak zamykają się jej
oczka.
- Nie… Skąd.
– biorę ją za rączkę i prowadzę do łazienki. – Myj zęby i idziemy spać.
- Mama z
tatą jak krzyczą to się kłócą. – spoglądam na nią ze zdziwieniem. Do tej pory
sądziłam, że nasze idealne małżeństwo nie kłóci się w ogóle. Swoją drogą kto
normalny od czasu do czasu się nie kłóci? Nie mam sił zaprzątać sobie myśli
Bartmanem i jego kretyńskim zachowaniem. Wystarczy, że sama mam z tym problem,
a jeszcze on mi będzie robił jakieś wyrzuty. Zmęczona kładę się do łóżka i
staram się wyrzucić z głowy wszystkie myśli.
Nie
sądziłam, że sprawy ze zwolnieniem się są tak samo zajmujące i męczące jak same
starania o zatrudnienie. Wszędzie jakieś papierki, zwariować można!
- Ile
jeszcze? – wzdycham, kiedy pani Basia z kadr wyciąga kolejną teczkę.
- Ciekawe
kto przyjdzie na Twoje miejsce. – mówi, popijając kawę. – Wiesz już coś może?
Oby nie jakaś głupia małolata. - No, tak, zapomniałam, że to jedna z
największych plotkach w biurze.
- Nie wiem…
- Ciężko
będzie Ci dorównać. Prezes tyle razy mówił, że jesteś niezastąpiona… Pokłóciliście się? Zrobił Ci coś? –
zaskoczona marszczę brwi i z rozbawieniem zaczynam kręcić głową. Wszystko staje
się jasne… W głowie mi się nie mieści skąd ten pomysł, że z nim sypiam. Stare,
znudzone życiem plotkary. Pewnie same miałby na niego ochotę.
- Jeszcze
coś? – pytam zniesmaczona, a chwilę później z ulgą stąd wychodzę.
- Karolina!
– o wilku mowa, myślę, kiedy odwracam się w stronę Pana Boskiego. – Wszystko
załatwiłaś?
- Tak. Nawet
nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna, że pozwalasz mi odejść tak z dnia na dzień.
- Jesteś
pewna swojej decyzji? – staje tuż obok i opiera się o ścianę. Wlepia we
mnie szare spojrzenie.
- Bez
problemu znajdziesz kogoś na moje miejsce.
- Wiem, po
prostu…
- Dzięki za
wszystko. – kładę dłoń na jego ramię i uśmiecham się życzliwie. Pewnie nawet
nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo mi pomógł i ile znaczyło dla mnie to,
że ktoś zatrudnił mnie nie dzięki znajomości z moim ojcem. - Do zobaczenia. -
nie ma sensu tego przedłużać.
- Z
pewnością. – spoglądam na niego
niepewnie i powolnym krokiem idę w stronę wyjścia. Co to miało być? A ta jego
mina? Odwracam się delikatnie, a on wciąż stoi tu gdzie stał i odprowadza mnie
wzrokiem. Uśmiecha się, unosi dłoń i subtelnie zaczyna machać. Przygryzam wargę
i odmachuje, a w środku, aż się we mnie wszystko przewraca. Z nieznanym mi do
tej pory uczuciem wsiadam do samochodu, odpalam silnik, lecz za nim odjeżdżam,
wygrzebuję z torebki telefon. Nic. Dalej żadnej wiadomości, ani nieodebranych
połączeń. Jeśli myśli, że to ja będę go przepraszać i za nim biegać to niech
sobie żyje z nadzieją… Jego niedoczekanie… Łukasz nie musi wiedzieć, że tak szybko udało mi się wszystko załatwić. Odezwę się do niego jutro. Jeden wolny wieczór należy mi się od życia, a co!
Uderzam
pięścią w stół, a po chwili opieram czoło o jego blat. Zdenerwowana, a raczej
wściekła, wracam do domu i na nic nie mam sił. Gdzie moje wspaniałe życie? Mam dość!
Codziennie jestem coraz bardziej zła i mam coraz mniejszą chęć do życia. Marzę,
aby zaszyć się w mieszkaniu, w łóżku pod kołdrą i z niego nie wychodzić. Nie
wiem, co ja sobie myślałam, nie wytrzymam z Łukaszem ani jednego dnia, ani
jednej nocy w tym pieprzonym klubie. To nie dla mnie, nie na moje nerwy.
Przysięgam albo mu coś zrobię, albo co gorsza mu ulegnę. O czym ja myślę?
Otwieram szeroko oczy. Chyba raczej już nie myślę. Idiotka. Druga zarwana noc z
rzędu. Jestem zmęczona i niewyspana, a do tego umieram z głodu. Lodówka świeci
pustkami, tak jak kiedyś… Spoglądam w stronę popiskującego i pomrukującego
boksera.
- I co
teraz? – podchodzę do niego i siadam na podłodze. Trochę to śmieszne, że akurat
Zbyszek kojarzy mi się z pełną lodówką. – Tęsknisz za nim? – unoszę jego mordkę
i głaszczę go za uchem. – Nie, niemożliwe. Nie ma za kim. – wzdycham. Nie ma za
kim… Faktycznie?
Wychodzę z klatki. Kilka metrów dzieli mnie od mojego ukochanej Toyoty, gdy nagle pojawia się przede mną dość wysoka, dobrze zbudowana przeszkoda.
- Cześć. - po chwili wydobywa się z jego ust, a ja mam ochotę się roześmiać. Po 3 dniach staje przede mną jak gdyby nic z tym swoim uśmieszkiem. - Właśnie do Ciebie szedłem.
- A ja właśnie wychodzę. Cześć. - odpowiadam i go wymijam. Jego mina? Bezcenna.
- Karola... - ponownie zastawia mi drogę. - Chodź..., pogadamy.
- A to nowość. Myślałam, że nie mamy o czym gadać.
- Nie wygłupiaj się.
- Śpieszę się.
- Do Łukasza? - znowu szybciej mówi, aniżeli pomyśli i mierzy mnie tych zabójczym zielonym wzrokiem. Powinnam dać mu to, co chce. Powinnam zrobić mu na złość i z satysfakcją odpowiedzieć, że tak, a jednak nie mam ochoty na te jego gierki.
- Posłuchaj. - zdejmuję jego dłoń z mojego ramienia. - Jestem zmęczona, niewyspana i głodna. Chcę tylko iść do sklepu, dlatego jeżeli możesz to daj mi spokój, proszę. - spoglądam na niego wzrokiem cierpiętnika, a co widzę w jego oczach? Nic. Żadnych uczuć. Zero złości, zero współczucia.
- Chodź. - splata palce naszych dłoni i ciągnie w stronę swojej klatki.
- Nie! Mowy nie ma. Muszę zrobić zakupy. - zatrzymuje się, zrezygnowany kręci głową i zmienia kierunek. Prowadzi mnie w stronę swojego samochodu. Zakupy z Bartmanem są gorsze niż w dzieciństwie z mamą. Wszystko wie najlepiej. Wie, co jest najzdrowsze, co najsmaczniejsze, a co mi się przyda. Ostatecznie idę za nim, a on wrzucał do wózka wszystko, co jego zdaniem potrzebuję. Ile w tym jest rzeczy, które chciałam kupić? Mogę je wyliczyć na palcach u jednej ręki. Drogę do sklepu jak i ze sklepu pokonujemy w ciszy. W końcu nie wytrzymuję i zaczynam nucić piosenkę, która leci w radio. "Nie powiem jak, masz kochać mnie, lecz chcę to czuć, być pewna, że wiesz, czego potrzebuję dziś..." Brunet zaczyna się śmiać i doskonale wiem, że śmieje się ze mnie. Mój głos, jak i sam śpiew pozostawia dużo do życzenia. Jednak nic sobie z tego nie robię, a wręcz przeciwnie. Podgłaśniam radio, a kiedy stajemy na światłach odwracam głowę w stronę okna i rysuję na nim wzroki palcem. Z moich ust wydobywają się kolejne słowa piosenki. "Tak naprawdę, nigdy nie odkryłeś mnie. Pomyliłeś wszystko, zgubiłeś się i nie pytaj teraz co zrobić masz. Nie powiem ci, miałeś swój czas..." Czuję na sobie palący wzrok Bartmana, ale nie mam siły wdawać się z nim w bezsensowne dyskusje.
Wychodzę z klatki. Kilka metrów dzieli mnie od mojego ukochanej Toyoty, gdy nagle pojawia się przede mną dość wysoka, dobrze zbudowana przeszkoda.
- Cześć. - po chwili wydobywa się z jego ust, a ja mam ochotę się roześmiać. Po 3 dniach staje przede mną jak gdyby nic z tym swoim uśmieszkiem. - Właśnie do Ciebie szedłem.
- A ja właśnie wychodzę. Cześć. - odpowiadam i go wymijam. Jego mina? Bezcenna.
- Karola... - ponownie zastawia mi drogę. - Chodź..., pogadamy.
- A to nowość. Myślałam, że nie mamy o czym gadać.
- Nie wygłupiaj się.
- Śpieszę się.
- Do Łukasza? - znowu szybciej mówi, aniżeli pomyśli i mierzy mnie tych zabójczym zielonym wzrokiem. Powinnam dać mu to, co chce. Powinnam zrobić mu na złość i z satysfakcją odpowiedzieć, że tak, a jednak nie mam ochoty na te jego gierki.
- Posłuchaj. - zdejmuję jego dłoń z mojego ramienia. - Jestem zmęczona, niewyspana i głodna. Chcę tylko iść do sklepu, dlatego jeżeli możesz to daj mi spokój, proszę. - spoglądam na niego wzrokiem cierpiętnika, a co widzę w jego oczach? Nic. Żadnych uczuć. Zero złości, zero współczucia.
- Chodź. - splata palce naszych dłoni i ciągnie w stronę swojej klatki.
- Nie! Mowy nie ma. Muszę zrobić zakupy. - zatrzymuje się, zrezygnowany kręci głową i zmienia kierunek. Prowadzi mnie w stronę swojego samochodu. Zakupy z Bartmanem są gorsze niż w dzieciństwie z mamą. Wszystko wie najlepiej. Wie, co jest najzdrowsze, co najsmaczniejsze, a co mi się przyda. Ostatecznie idę za nim, a on wrzucał do wózka wszystko, co jego zdaniem potrzebuję. Ile w tym jest rzeczy, które chciałam kupić? Mogę je wyliczyć na palcach u jednej ręki. Drogę do sklepu jak i ze sklepu pokonujemy w ciszy. W końcu nie wytrzymuję i zaczynam nucić piosenkę, która leci w radio. "Nie powiem jak, masz kochać mnie, lecz chcę to czuć, być pewna, że wiesz, czego potrzebuję dziś..." Brunet zaczyna się śmiać i doskonale wiem, że śmieje się ze mnie. Mój głos, jak i sam śpiew pozostawia dużo do życzenia. Jednak nic sobie z tego nie robię, a wręcz przeciwnie. Podgłaśniam radio, a kiedy stajemy na światłach odwracam głowę w stronę okna i rysuję na nim wzroki palcem. Z moich ust wydobywają się kolejne słowa piosenki. "Tak naprawdę, nigdy nie odkryłeś mnie. Pomyliłeś wszystko, zgubiłeś się i nie pytaj teraz co zrobić masz. Nie powiem ci, miałeś swój czas..." Czuję na sobie palący wzrok Bartmana, ale nie mam siły wdawać się z nim w bezsensowne dyskusje.
Cause I don't have the time
And I don't have the patience
What do you take me for?
Why am I still waiting?
Cause while you decide…
And I don't have the patience
What do you take me for?
Why am I still waiting?
Cause while you decide…
Z uśmiechem na ustach przygryzam wargę i macham nogami siedząc na kuchennej szafce. Po całym mieszkaniu rozchodzi się zapach sosu do makaronu, a ja z przyjemnością obserwują krzątającego się po kuchni bruneta. Tego mi brakowało. W sumie to jego brakowało mi przez te ostatnie dni. Zbyszek jakby czytał mi w myślach, staje między moimi nogami i delikatnie muska moje wargi.
- Rozumiem, że już Ci przeszło? - unoszę brew i patrzę na niego zadziornie.
- Nie i wciąż nie podoba mi się, że będziesz z nim pracować.
- Mi też to się nie podoba, ale...
- Nie rozumiem.
- Nie zawsze robimy to, co nam się podoba... Tak trzeba.
- Dlaczego? - to zadziwiające. Kolejne pytania wyrzuca z siebie tak beztrosko, mieszając makaron i sos, a jednocześnie widzę jak nieustępliwie czeka na odpowiedź. Szczerą odpowiedź...
- I tak nie zrozumiesz.
- To mi wytłumacz.
- To nie jest takie proste. - zeskakuję z blatu i wyciągam z szafki talerze.
- To może w końcu powiedz prawdę. - odwraca się w moją stronę i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
- O co Ci chodzi? Każde z nas miało swoje życie i tego nie wymażemy, ale to nie znaczy, że muszę Cię w to wciągać.
- A może ja chciałbym wiedzieć?! - zaczyna się denerwować. - Mam prawo wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi!
- Ale ja nie chcę o tym rozmawiać! To nie Twoja sprawa! - z hukiem stawiam talerze na stole.
- Właśnie, że moja! - coraz bardziej unosi głos. Jest coraz bardziej zły. - Moja odkąd powiedziałaś, że spróbujemy...
- Przestań pieprzyć. Wiedziałeś na, co się piszesz. Chyba nie oczekiwałeś związku z podręcznika? Myślałeś, że od teraz będziesz tylko Ty i ja? Będziemy sobie o wszystkim mówić, wszystko robić razem i żyć jak w pieprzonej bajce? To nie jest bajka, ja nie jestem księżniczką, a Ty królewiczem. - wywracam oczami.
- Pieprzona egoistka... - zjeżdża mnie wzrokiem, a ja patrzę na niego z pogardą w oczach. - Myślisz tylko o sobie. Cały czas liczysz się tylko Ty, tylko to, co chcesz. Masz w dupie innych i ich uczucia.
- Odezwał się wzór empatii.
- Bez sensu... - mówi z niedowierzaniem i jakby z tłumionym śmiechem.
- Co?!
- Zastanów się nad sobą, nad tym, co robisz.
- O co Ci chodzi? - Zbyszek nie odpowiada. Wychodzi z kuchni. - No, powiedz coś!
- Znasz mój numer. Odezwij się jak zechcesz porozmawiać. - otwiera drzwi wyjściowe. - Szczerze... - dodaje i zamyka je przy okazji trzaskając. Bezmyślnie łapię wazon, które stoi obok mnie na komodzie i z całych sił rzucam nim za Bartmanem. Szkło z hukiem rozbija się o drewanine drzwi.
- Niech to szlag! - krzyczę i zaciskam pięści. Dodatkowo z kuchni dobiega do mnie głośne syczenie i skwierczenie. Wpadam do kuchni i zastaję kipiący makaron oraz przypalający się sos. Wrzucam do zlewu garnek z patelnią, opieram dłonie o blat szafki i jedyne, co nasuwa mi się na język to kurwa...
_____________________________________________________________________
Karola jest zła, ostatnio ciągle, a w dodatku wszystko robi nie tak, jak powinna...
Tak, jak obiecałam postarałam się dodać szybciej. Za zaległości na Waszych blogach przepraszam i postaram się wszystko szybko nadrobić :).[ kolejny zabiegany tydzień ;/ mam dość... ]
_____________________________________________________________________
Karola jest zła, ostatnio ciągle, a w dodatku wszystko robi nie tak, jak powinna...
Tak, jak obiecałam postarałam się dodać szybciej. Za zaległości na Waszych blogach przepraszam i postaram się wszystko szybko nadrobić :).
Świetny rozdział! :) Opowiadanie coraz bardziej zaczyna mi się podobać.. Jedyny minus to fakt, że tak długo trzeba czekać na kolejne rozdziały! :D
OdpowiedzUsuńNo proszę. Karola nie ulega i woli trzymać tę całą sytuację z Łukaszem dla siebie. Ale z jednej strony nie rozumiem jej, bo przecież zgodziła się spróbować, tak jaj jej to Zbychu powiedział, a teraz nie chce z nim pogadać.. A z drugiej.. Nie dziwię się, bo przecież może są takie rzeczy, o których woli, aby nikt nie wiedział. ;).
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny! ;)
Zapraszam do siebie. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl!
to się Zbysiu zdenerwował, ma troszeczkę racji w końcu postanowili spróbować a Karola szczerze porozmawiać nie potrafi...sama chciałabym wiedzieć o co chodzi z tym Łukaszem. Widać, że Karoli nie pasuje współpraca z Nim, więc ja się pytam o co w tym chodzi?;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
ciekawi mnie dlaczego Karola nie chce wszystkiego powiedzieć Bartmanowi.. i trzyma to wszystko tylko dla siebie;/ ich"związek" to rollercoaster nigdy nie wiesz co sie wydarzy:) i to jest fajne::) czekam na następny;) buziaki:)
OdpowiedzUsuńmoże mi ktoś przypomnieć kto to ten Łukasz?
OdpowiedzUsuńa co to rozdziału to trochę krótki ale dobry *.*
xoxo :)
Ciekawie,ciekawie. Tylko co takiego się stało,że dziewczyna nie chce powiedzieć Zbyszkowi o tym co kiedyś było z Łukaszem.... Jednak myślę,że Zibi dobrze zrobił wychodząc,bo skoro Karola chce z nim być to powinni być w stosunku do siebie szczerzy,a ona tego nie robi. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKarola przesadza. I to baaardzo. Myślę, że Zibi jest dla niej zbyt dobry :)
OdpowiedzUsuń(bardzo krótki ten rozdział!:()
p
G
Karola potrzebuje faceta, który "zrobi z nią porządek" :D Zbyszek musi pokazać kto tu rządzi i postawić na swoim. Karolina lubi się stawiać, ale to chyba tylko dla zasady, taka maska. I właśnie dlatego myślę, że mimo wszystko takie zachowanie Zibiego nic nie da... Powinien jakoś inaczej do niej dotrzeć.
OdpowiedzUsuńKtoś tu jest chyba nie fair w stosunku do Zbyszka... On jest dla niej taki dobry (nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest dla niej aż za dobry!), a ona coś go tak oszukuje i nie chce powiedzieć prawdy. No i jak mają zbudować dobry, solidny związek, kiedy nie ma w nim szczerości, lub tak jak w tym przypadku, jest ona jednostronna? Nie dziwię się Zbyszkowi, że troszkę poniosły go nerwy, ma prawo się wściekać i powinien pokazać jej, kto tu rządzi. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Patex
Karolina powinna się zdobyć na tą poważną rozmowę bo między nimi co chwilę są jakieś niedomówienia. Na to jak Zbyszek się stara to ona jest ta zła w tym związku ;) Postanowili spróbować na poważnie a tak się nie da jak dalej będzie tak jak jest. Także Karolino otrząśnij się :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Znowu się porobiło... Oni co po chwilę się kłócą! Czy pomiędzy nimi nastanie wreszcie pokój?
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jak zwykle bardzo mi się podoba! ^_^
Pozdrawiam :**
Niech się kłócą, ale potem godzą z równą pasją! Zbyszkowi naprawdę zależy, przynajmniej takie mam odczucie, a Karola to się zwyczajnie boi. Za niedługo powinna sama dostrzec, że to wszystko już wyrwało się jej spod kontroli. Przecież nie byłaby na siebie taka zła, gdyby nie zależało jej na Zbyszku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w tych trudnych tygodniach ;)
Nie rozumiem laski pod wieloma względami... Czemu zaczyna pracę z byłym chłopakiem z którym nie chce mieć nic wspólnego i wie że może mu ulec tak samo jej zachowanie do Zbyszka jest - źle, nie ma go - też źle, zależy mu - źle, nie zależy mu - źle ... Powinna przemyśleć swoje zachowanie i to w miarę szybko zanim nie wydarzy się coś z Łukaszem ani nie straci Zbyszka na dobre...
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na dalsze losy ;) kibicuję im z całych sił!
OdpowiedzUsuńKarola, wzór baby na wku*wie permanentnym. Jak ja ostatnio, więc wczułam się trochu i rozumiem ją, ale jednocześnie uważam też, że w końcu powinna się złamać i powiedzieć Zbyszkowi o co chodzi, ujawnić sekrety z przeszłości, a nie ciągle się kłócić, godzić i znowu kłócić, gdy on chce poznać prawdę.
OdpowiedzUsuńPrzepis, jak skomentować cały rozdział w dwóch zdaniach, powyżej. Przepraszam za jakość, ostatnio też mam niezły Meksyk, więc rozdział był "do obiadu". Nie obraź się za to ;)
Pozdrawiam,
A.
dwunastapiecdziesiatjeden.blogspot.com
Karola ma zespół napięcia miesiączkowego? Ja się tam w ogóle nie dziwię Bartmanowi, że chce o niej wiedzieć jak najwięcej, takie tajemnice, mówię tu teraz z własnego doświadczenia, chyba najbardziej irytują. Bo wiesz, że o coś chodzi, ale nie wiesz o co. No i weź się tu, człowieku, nie zirytuj. Chociaż wazonu szkoda. Oboje chyba muszą do siebie dojrzeć. :)
OdpowiedzUsuńTen szefunio mi się nie podoba. Co miał na myśli, mówiąc 'Do zobaczenia'?
Iza rozgryzie wszystko i wszystkich! :D
*przedmiesiączkowego, cholera. :P
UsuńZapraszamy na piątą insynuację na http://blizniacza-insynuacja.blogspot.com/. Pozdrawiamy, Patex i Caroline. :)
UsuńNiech oni się nie kłócą! Ale czemu wazon? A gdyby zrobiła Zbysiowi krzywdę.. Kapciem wystarczyłoby rzucić.. ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;D
Głupia ta Karola jak but! Zbychu ma rację, myśli tylko o sobie, nie liczy się z innymi. Powinna go dopuścić do siebie, bo jeżeli tak dłuzej będzie to na starość zostanie sama, a co więcej zacznie tego wszystkiego żałować. Jak tu jest napisane: tęskniła za nim. A co ona zrobi jak Zibi znajdzie sobie inną? Wtedy dopiero będzie. Oczywiście mam nadzieję, że tak się nie stanie.
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/siedemnascie.html pojawił się nowy epizod, więc zapraszam i czekam na Twoją opinię :) pozdrawiam, poziomkowa ;)
OdpowiedzUsuńNo to się Zbysiu wkurzył... Zastanawia mnie fakt całej tej sytuacji z Łukaszem, chodzi o samą pracę czy o coś więcej... Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda wazonu...
OdpowiedzUsuńKurczaczkiii noo, a już myślałam, że w końcu się przestaną kłócić. Głupia ja. ;c :D Świetnie jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuń+ Wpadaj do mnie ;) http://volleyball-passionforlife.blogspot.com
Pozdrawiam, Klaudyysia ;) ;*
Hmmm zła i nerwowa oby tylko nie przez...hormony jak u kobiet w ciąży :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Zbyszka, widać że bardzo wkręcił się w ten związek, ale wiem że i tak jakoś im się ułoży :)
Pozdrawiam i czekam :>
intryguje mnie o co poszło z tym całym Łukaszem.
OdpowiedzUsuńi już myślałam, że będzie pięknie, no to znowu się pokłócili ;D
zapraszam na kolejny rozdział na be-my-heartbeat.blogspot.com/ ;)
UsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 19 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 9 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię jak Karola i Zbyś się kłócą... Są tacy słodcy razem :)
OdpowiedzUsuńNowy, nowy. Czekam na nowy i się doczekać nie mogę <3
OdpowiedzUsuńKompletnie jej nie rozumiem, no ale cóż takie są kobiety..
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
http://nuestro-amor-sera-siempre.blogspot.com/
Karola jest ciągle zła i ma humory :D moze jest w ciąży :P bauhah
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny rozdział i nie mów mi że masz dość!! :P
wszyscy czekamy na następny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuń