31 stycznia 2013

Rozdział 4.

Zmęczona wracam do domu jeszcze później niż planowałam. Najchętniej wzięłabym gorącą kąpiel i położyła się spać, ale nie dzisiaj. Czeka mnie jeszcze przerobienie kilku dokumentów.
- Chodź chłopaku. – zakładam Fado smycz i od razu wychodzę z nim na spacer.
- Karola! – odwracam się przy bramie, kiedy ktoś mnie woła.
- Zbyszek? – dziwię się na jego widok. No tak, kurczę, przecież umawialiśmy się na spacer. – Przepraszam, coś mi wypadło.
- Może w końcu dasz mi swój numer to nie będę musiał więcej tyle czekać. – uśmiecha się delikatnie.
- Może. – puszczam mu oczko. – Nie podoba Ci się spacerowa znajomość?
- Co?! – dziwi się. Sama zaczynam analizować swoje słowa. Jestem zmęczona i bredzę. – W sumie dobrze to ujęłaś. – zaczyna się śmiać.
- Jeszcze raz dzięki za bilety.
- Polecam się na przyszłość.
- Nie spoko. Na następny mecz Iza idzie z ojcem.
- Może też przyjdziesz. Swoją drogą dawno nie spotkałem tak udanego dziecka.
- Jeszcze nie widziałeś na co ją stać. Czasem daje popalić.
- W końcu ma to po Tobie.
- Słucham?! – przystaję i spoglądam na niego. Chyba się zagalopował.
- Nie to chciałem powiedzieć. – zmieszał się. Wygląda przy tym uroczo.
- Jeszcze nie wiesz ma co mnie stać. – przygryzam wargę i poruszam brwiami. Zbyszek robi to samo, a ja nie mogę oderwać wzroku od jego ust. Na szczęście sytuację ratuje Fado, który mnie pociąga, chcąc gonić za kotem. – Fado! – próbuję go uspokoić. – Nie śmiej się! – patrzę na Bartmama spod byka.
- Mówiłem, że jest dla Ciebie za wielki.
- Lubię duże… - gryzę się język. Zawsze muszę z czymś wyskoczyć. – Psy. –dodaję zmieszana, widząc jego minę. – Przynajmniej mam się do kogo przytulić i nie muszę się bać, że w nocy go przygniotę. – dokańczam i spoglądam na Bobka.
- Nie muszę przytulać się do psa, znam lepsze... – nie kończy.
- Nie wnikam w Twoje upodobania. – przewracam oczami i pomału wracamy na osiedle.
- Słuchaj, jutro idziemy do klubu świętować zwycięstwo. Pójdziesz z nami? – pyta, kiedy odprowadza mnie pod klatkę. Opiera rękę o drzwi z mojej prawej strony i delikatnie się nachyla.
- Myślałam, że sportowcy nie piją.
- Mamy dwa dni wolnego, a to często się nie zdarza. Trzeba to wykorzystać.
- Czy ja wiem…
- Ale ja wiem. – nachyla się jeszcze bliżej.
- Niech Ci będzie. – mówię niechętnie. – Daj telefon. – odchylam się i wysuwam rękę w jego stronę Zbyszek posłusznie podaje mi aparat. – Daj znać, o której. – mówię, wpisując swój numer . – Dobranoc. – odwracam się i wkładam klucz w zamek, kiedy czuję jego dłoń na swoim łokciu. Odwraca mnie w swoją stronę.
- Dobranoc. – całuje mnie w policzek i dopiero wtedy pozwala wejść do środka. Co to było?! Nie mogę w to uwierzyć. Jakbyśmy mieli po 17 lat albo jakbym oglądała jakąś tanią komedię romantyczną. Czuję, że jutro to dopiero będzie się działo. Zbigniew i jego podrywy.

Podjeżdżamy taksówką pod klub. Pięknie… Jedyne słowo, jakie przychodzi mi na myśl. W mieście jest tylko klubów, a my musieliśmy przyjechać właśnie tutaj. Zbyszek zauważa, że coś jest nie tak, kiedy wysiadamy z auta.
- Co się stało? – pyta zaniepokojony.
- Często tu przychodzicie?
- Od jakiegoś czasu, a co?
- Nie, nic… - odpowiadam, bo co mam mu powiedzieć. Mam nadzieję, że to będzie ten wieczór, kiedy jego tutaj nie będzie. Dochodzimy do wejścia. Przystajemy, ponieważ z drugiej strony idą pozostali siatkarze. Witamy się i razem wchodzimy do środka.
- Co pijemy? Zamówię. – mówi Kubiak.
- Nie trzeba. – odpowiadam mu. Biorę głęboki wdech. Do moich uszu zaczynają dobiegać dźwięki muzyki, zaczynam czuć cały ten klimat i przestaję się wszystkim przejmować. – Chodźcie. – mówię do nich i zaczynam iść przed siebie.
- Tam jest wolna loża. – Zbyszek wskazuje na jakiś stolik w rogu.
- Daj spokój. – spoglądam na niego. Obok nas przechodzi niewysoka blondynka.
- Karola! – Ola przystaje zaskoczona. Spogląda na mnie oraz na moich towarzyszy. – Chodźcie. Mam stolik. – mówi i idziemy za nią. Widzę jak pozostali wymieniają między sobą spojrzenia. Siadamy przy jednym z najlepszych stolików w klubie. Blisko baru oraz parkietu. Na uboczu tak, że nikt nam nie będzie przeszkadzał. – Co podać? – pyta Ola. – Dla Ciebie to, co zawsze? A dla Was? – patrzy na każdego po kolei, przyjmuje zamówienie i odchodzi.
- Kurde, jeszcze nigdy nie mieliśmy takiej obsługi. – dziwi się Czarnowski.
- Takie masz tu chody? – Zbyszek nachyla się i szepcze mi na ucho.
- Można tak powiedzieć. – odpowiadam krótko. Po chwili Ola wraca z naszymi zamówieniami, a ja zaczynam się rozglądać. Szukam tylko jednej postaci.
- Jeszcze go nie ma. – kelnerka zauważa moje zachowanie i wali prosto z mostu, na co jedynie uśmiecham się niepewnie.
- Za zwycięstwo! – chłopcy wznoszą toast. Obawiałam się tego wyjścia. Jednak teraz widzę, że nie było się czego bać. Zarówno siatkarze, jak i ich dziewczyny są bardzo mili, a przede wszystkim zabawni. Dawno nie bawiłam się tak dobrze. Kelnerka donosi kolejne napoje, a ja odwracam się w stronę wejścia i od razu zaczynam tego żałować. Moim oczom ukazuję się on. Przystojny, wysoki szatyn. Ubrany w koszule i jeansy. Robi niemałe zamieszanie. Widzę, jak patrzą na niego dziewczyny. Nic się nie zmieniło. Jakby stał w świetle reflektora. Te kości policzkowe. Przygryzam wargę na to wspomnienie. Jest poważny tak, jak przystało na właściciela. Wszyscy do razu zaczęli lepiej pracować. Wiedzą do czego jest zdolny. W pewnym momencie przystaje i już wiem, że mnie zauważył. Uśmiecha się, a chwilę później stoi przy naszym stoliku.
- Karolinka. – jest pewny siebie. Nawet nie zwraca uwagi na pozostałych. Po prostu nachyla się i całuje mnie w policzek. – Dawno Cię tu nie było. – nie odrywa ode mnie wzroku. Cały czas patrzymy się sobie w oczy. – Cieszę się, że Cię widzę. Miałem do Ciebie zadzwonić. Twój tata mówił, że się przeprowadziłaś. – na te słowa zaciskam policzki i robię się zła. Nie rozumiem, dlaczego mój ojciec rozmawia z nim o mnie. – Nie denerwuj się. Wiesz, że wciąż łączą nas interesy. – Łukasz, jakby czytał w moich myślach.
- Wiesz, co o tym myślę. – prycham zła.
- Wiem. Wiem też, co myśli Twój ojciec. Wciąż uważa mnie za najlepsza partie dla Ciebie i wiesz, co? Ja też wciąż tak uważam, skarbie. Baw się dobrze. – dopiero teraz spogląda na moich towarzyszy. – Musze wracać do pracy. Odezwę się. – całuje mnie w policzek i odchodzi. Stoję bez ruchu. Liczę do dziesięciu, sięgam po drinka i wypijam go całego na raz. Czuję na sobie wszystkie spojrzenia. Dopiero po chwili siadam na swoje miejsce.
- Co to było? – zwraca się do mnie Zbyszek.
- Co? To? Nic. Tylko mój były. – wywracam oczami i kręcę głową.
- Niezły. – mówi Ewelina, dziewczyna Czarnowskiego, który od razu posyła jej jakieś dziwne spojrzenie.
- Nie powiedziałabym. – mówię obojętnie.
- Dawno zerwaliście? – pyta dziewczyna Kubiaka.
- Pół roku temu.
- A długo byliście razem? – widzę, że zaczęło się śledztwo.
- Pół roku. – odpowiadam spokojna i zaczynam się uśmiechać.
- To niedługo…
- Nie? To był jeden z moich dłuższych związków. – mówię jakby to było coś normalnego i upijam piwo Zbyszka. Szkoda, że teraz nie widzą swoich min. Jedynie Zbyszek wygląda na zadowolonego. W tle zaczyna lecieć moja ulubiona piosenka. Wiem, w co on gra, ale nie uda mu się. – Chodź. – wstaję i ciągnę Bartmana na parkiet. – Chciałeś się zabawić, więc baw się. – puszczam mu oczko i zaczynamy tańczyć.

***
Dziewczyny poszły do łazienki, a my zostaliśmy sami.
- Ale miałeś minę, jak ten koleś tu podszedł. – Patryk zaczyna się nabijać.
- Ciekawe czemu się rozstali. – Kubiak zaczyna swoje rozmysły.
- Lepiej mów, jaka jest w łóżku. – wiedziałem, że zacznie się ten temat.
- Nie wiem. – mówię spokojnie.
- Jak to nie wiesz?! – dziwi się Kubiak. – Jeszcze jej nie przeleciałeś?!
- Nie.
- A Ty dobrze się czujesz? – do rozmowy włącza się Matteo.
- A co z Twoją zasadą zaliczyć i zapomnieć?!
- Chyba trzeba do niej dopisać zdobyć. – zaczynają się nabijać.
- Czy ja z każdą muszę iść do łóżka? – chcieli wyprowadzić mnie z równowagi to im się udało.
- Nie, ale żeby nie iść z nią?! – dziwi się Misiek.
- Chodziłeś z gorszymi…
- Walcie się. – upijam piwo.
- Nie mów, że Cię wzięło…
- Nic mnie nie wzięło. Wszystko w swoim czasie.

***
 Wracamy z dziewczynami z łazienki. Od razu ciągną chłopaków na parkiet, ale ja już nie mam siły. Zostaję przy stoli ze Zbyszkiem. 
- Będę się zbierać. - nachylam się szepczę mu do ucha, a do moich nozdrzy dociera zapach jego perfum. - Jestem zmęczona.
- Ja też. Chodźmy. - posyła mi jeden z najsłodszych uśmiechów, jaki u niego widziałam. Podaje mi moje rzeczy i zaczynamy się zbierać. Wychodzimy na zewnątrz, a Bartman zamawia taksówkę. Jest już późno i zrobiło się zimno. Zbyszek obejmuje mnie i przysuwa do siebie. Po chwili nadjeżdża taksówka. Przez całą drogę siedziałam wtulona w niego. Ciekawe, co sobie myśli, na co liczy. Uśmiecham się na tą myśl, bo dobrze wiem, na co sama mam ochotę. Dziś Zbyszek po raz pierwszy odprowadza mnie dalej, aniżeli pod klatkę. Wchodzi ze mną środka. W windzie nie wytrzymuję i łapię go za koszulkę. Rozumie o co mi chodzi. Schyla się i zaczyna mnie całować. Jego usta smakują dużo lepiej, niż się spodziewałam. Droga od windy do moich drzwi wydaję się bardzo długa. Stajemy przy nich i dopiero teraz odrywamy się od siebie. Przekręcam klucz w zamku i chwytam za klamkę. Uchylam lekko drzwi, odwracam się i całuję Zbyszka w policzek.
- Dobranoc. - mówię szybko i znikam za nimi. A niech mnie... Spoglądam przez wizjer, a on dalej stoi osłupiały. Idź już, bo za chwilę rzucę się na Ciebie... Mówię w myślach. Widzę, że uśmiecha się i pomału odchodzi.
___________________________________________________________________________
Karola lubi drażnić Zbyszka ;). Następny postaram się dodać we wtorek. Pozdrawiam :)
Zapraszam również na nowy rozdział na I don't know what I want

24 stycznia 2013

Rozdział 3.

Po kilku spacerach dałam się namówić Bartmanowi na coś innego. To coś innego oznacza kino. Siedzimy właśnie na jakimś bardzo, ale to bardzo beznadziejnym filmie. Miała być komedia, a jest tak żałosna, że nawet nie da się z niej śmiać. Przygryzam wargę, kiedy Bartman mnie obejmuje. No, tak…, przecież faceci zapraszają do kina tylko w jednym celu. Delikatnie, coraz bardziej się do mnie przysuwa, a dłonią zaczyna muskać mnie po ramieniu. Jest przy tym bardzo subtelny. Przyznaję, że przechodzą mnie ciarki, ale tak bawić to my się nie będziemy. Lekko unoszę głowę i kącikiem oka spoglądam na niego. Do głowy od razu przychodzi mi pewien pomysł. Przysuwam się do niego i wtulam w jego ramię. Kładę rękę na jego udo. Przechylam twarz i pomału zaczynam przybliżać się do jego szyi. Mmm, ma ładne perfumy. Przybliżam się jeszcze bardziej. Jestem pewna, że mój oddech drażni  jego skórę. Jego ręka coraz bardziej się zaciska, a ja delikatnie muskam nosem jego szyję, następnie przechodzę do jego ucha. Pomału przesuwam dłoń z jego uda na jego brzuch. Bierze głęboki oddech i w tym momencie przechyla głowę. Doskonale wiem, co chce zrobić, ale nie ze mną te numery. Kiedy już prawie dotyka dłonią mojego podbródka, odsuwam się tak, że nasze spojrzenia się spotykają. Patrzę mu w oczy, a w nich znowu są te iskierki. Ten jego łobuzerski błysk w oczach. Przełykam ślinę, tym razem to ja biorę głęboki wdech i przygryzam wargę. Jego wzrok skupia się już tylko na moich ustach. Jak łatwo się z nim drażnić. Ponownie przysuwam się do jego ucha i zaczynam szeptać.
- Bardzo…, bardzo…, nudny jest ten film. – wymawiam to pomału i zmysłowo. – Zbyszku.
Pomału wycofuję się i znowu spoglądam na niego. Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, widząc jego zaskoczoną minę. Biedaczek, na pewno spodziewał się czegoś innego. Ma zaciśnięte wargi, a po chwili pojawia się ten cwaniacki uśmieszek, który umiem już odróżnić.  Nie wytrzymuję i zaczynam się głośno śmiać.
- Nudny?
Tylko tyle jest w stanie z siebie wydusić? Spodziewałam się więcej…
- Yhy. – kiwam głową.
Zbyszek nagle wstaje i łapie mnie za rękę. Pociąga mnie za sobą i kieruję się w stronę wyjścia.
- Co robisz? – pytam roześmiana.
- Po co marnować czas na nudy film?
Po mile spędzonej reszcie wieczoru Zbyszek odwozi mnie do domu. A raczej wraca na nasze osiedle…
- Jestem głodna! Zatrzymaj się na stacji. – wskazuję ręką na Orlen, gdy stajemy na światłach.
- Nie chciałaś iść na kolację. – jest zły?
- Nie byłam głodna. A teraz chcę hot doga. – stukam palcem w szybę.
Zbyszek zajeżdża na stację i odpina pasy.
- Tylko hot doga? – odwraca się w moją stronę, a rękę wciąż opiera o kierownicę.
- I czekoladę.
- No, tak... Pamiętam. – uśmiecha się.
- A Ty chcesz coś? – również odpinam pas. – Kupię i dla Ciebie. – proponuję.
- Ja pójdę. Zostań.
- Nie wiesz, jakiego chcę… - przygryzam wargę.
- Z jakimi sosami? – mówi zrezygnowany. Wie, że tak łatwo nie wygra, a ja znowu chcę go powkurzać.
 - Nie chodzi o sosy… - mówię po cichu. - A o parówkę... – zaczynam nabijać się z niego.
- Co?! – spogląda na mnie i mruży oczy.
- Nigdy nie wybierasz parówki? Bierzesz pierwszą lepszą? Czasem są stare, albo niedobre... – udaję zaskoczoną i wpatruję się w niego. W końcu nie mogę wytrzymać i zaczynam chichotać.
- Jesteś niemożliwa. – zaczyna się śmiać i kręci głową.
- Tylko wybierz dobrą. – puszczam mu oczko, kiedy wysiada.
 Zbyszek odprowadza mnie pod klatkę. Mamy się już żegnać, ale nagle wyjmuje jakąś kopertę.
- Co to? – pytam zaskoczona.
- Bilety na mecz.
Spoglądam to na niego, to na kopertę.
- Lepsze miejsca. – uśmiecha się.

 Kolejna sobota, którą spędzam na hali wypełnionej po brzegi przez kibiców lokalnej drużyny. Nie jestem do tego przyzwyczajona, bolą mnie uszy, a mimo to z twarzy nie schodzi mi uśmiech. Postępuję zgodnie z instrukcjami Zbyszka. Nie schodzę od razu po meczu tylko czekam, aż przestrzeń przy parkiecie rozluźni się trochę i dopiero wtedy idę do rozciągających się zawodników.
- Ostatnio nie podpisali się wszyscy, wiec masz okazję. – uśmiecham się do blondynki i wskazuję siatkarzy.
- Cześć. – z daleka woła mnie zadowolony Bartman.
- Cześć. – podchodzę niepewnie. Siedzi w kółku z pozostałymi chłopakami.
- Miejsca były lepsze?
- Powiedzmy… - mówię obojętnie.
- Znowu podziwiały moją urodę? – porusza brwiami i wypina dumnie klatę.
- CO?! – patrzę na niego zdziwiona. – Nie przypominam sobie, żebym mówiła, że zachwycają się Tobą. Mają dużo lepszy obiekt. – w tym momencie zjeżdżam wzrokiem siedzącego obok Zbyszka Kubiaka. No, no, całkiem niezły. Kiedy nasze spojrzenia się spotykają, oboje zaczynamy się śmiać. Myślałam, że się trochę speszy, lecz nie wygląda na zawstydzonego.
- Uważaj, bo Ci uwierzę. – komentuje Zbyszek. – A tak w ogóle to, to jest Karola. Opowiadałem Wam o niej. – dopiero teraz przedstawia mnie swoim kolegom.
- To Ty tak na niego tak wpadasz – odzywa się Kubiak i uśmiecha szeroko.
- To on nie umie chodzić. – wzruszam ramionami. W tym samym czasie podbiega do mnie Iza. – Podpisali się?  - pytam, a ona kiwa twierdząco główką i przygląda się piłce. – Zadowolona? – ponownie kiwa twierdząco główką i wlepia we mnie te swoje niebieskie ślepia.
- Mama mówiła, że mam podziękować za bilety. – odwraca się do Zbyszka.
- Ciekawe, co jeszcze mówiła… – mówię pod nosem sama do siebie.
- Że jak ten Pan Cię wkurzy to więcej ze mną nie przyjdziesz. – Iza mówi całkiem poważnie, a moja mina wyraża w tym momencie wszystko. Zbyszkowi schodzi uśmiech z ust, a pozostali wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej zaczynają się śmiać.
- Dziecko, powtarzasz wszystko, co usłyszysz… A tak w ogóle to, co to za słownictwo?! – zwracam się do niej trochę zła.
- Brzydkie. – mówi nieśmiało.
- Brzydkie… - powtarzam. - Nie wiem w kogo Ty się wdałaś. – biorę ją za rękę.
- Mama mówi, że w Ciebie.
- Co? - jestem w taki szoku, że nie wiem, co powiedzieć. - Grabisz sobie, młoda. – kręcę głową.
Zauważam, że Iza przygląda się Kubiakowi. Nagle, jak to ma w zwyczaju, ciągnie mnie za rękaw swetra.
- Co się stało? – pytam i kucam obok niej.
- Ten Pan się nie podpisał. – szepcze mi do ucha. Przesuwam wzrok na Michała i uśmiecham się.
- Ten Pan ma na imię Michał. – mówię normalnym głosem. – Jak się zapytasz to może podpisze.  – Iza patrzy na mnie niepewnie. – Podejdź i zapytaj. Mów tak, jak do wujka Michała. Wujka przecież się nie wstydzisz, prawda? – Iza podchodzi do Kubiaka, a ja dalej kucam.
- Podpisze Pan, Panie Misiu? – teraz w niego wlepia swoje urocze oczka i wyciąga rączki z piłką, a ja łapię się za głowę i spuszczam głowę. – No, co? – odwraca się w moją stronę zła.
- No, nic. Mówisz jak do wujka. – przymykam oczy i w duchu ponownie zaczynam się śmiać. Wujek jest Miś...
- To jak masz na imię? Bo nie usłyszałem. – Kubiaka najwyraźniej to bawi.
- Iza. – mówi nieśmiało.
- Iza. – powtarza Michał. – Bardzo ładnie. – dodaje, po czym oddaje jej podpisaną piłkę.
Iza wraca do mnie i chowa się za moją nogą.
- Izuś, co jest? – podnoszę jej podbródek. – Zawstydziłaś się? – nie wierzę, jeszcze nie widziałam jej w takim stanie. Mierzę Kubiaka wzrokiem.
- Teraz już wiesz czemu lecą na niego, a nie na Ciebie. – Czarnowski naśmiewa się z Bartmana, a on patrzy na niego jak na idiotę.
- To dziecko! – zwracam im uwagę.
- No, właśnie! O starszych już nie wspomnę. – kontynuuje Patryk.
- Nie będziemy już przeszkadzać. – uśmiecham się do Zbyszka. - Pożegnaj się. – zwracam się do małej.
- Do widzenia.
- Do widzenia. – odpowiadają jej chórkiem.
- Do widzenia Panie Misiu. – Iza delikatnie się uśmiecha. Jest nim oczarowana.
- Iza! – patrzę na nią niedowierzaniem.
- Do wiedzenia. – odpowiada jeszcze bardziej rozbawiony Kubiak.
- Widzimy się wieczorem? – pyta Zbyszek.
- Jak ten Twój Szurek wytrzyma to godzinę później, bo muszę coś załatwić. – uśmiecham się do niego słodko. - Tylko ubierz go w coś, żeby znowu tyłek mu się nie trząsł. – puszczam mu oczko. Zbyszek zaciska policzki, to znak, że się wkurza. – Do zobaczenia Zbigniewie.
- Szczurek? – słyszę jeszcze głosy chłopaków.
- Bobek. – odpowiada Zbyszek.

***
Karola odchodzi, a ja nie mogę oderwać od niej wzroku. Mój wzrok zatrzymuje się na jej zgrabnym tyłku, ale na to już nic nie poradzę. Idzie z taką gracją. Co chwila spogląda na Izę i tak słodko się śmieje.
- No, stary. Niezła jest. – odzywa się Czarnowski.
- Mówiłem Wam! – nie mogę powstrzymać emocji. – Widziałeś jej oczy? – zwracam się do Miśka.
- Widziałem, przecież pożerała mnie wzrokiem. – zaczyna się śmiać.
- Nie wkurwiaj mnie.
- Przecież to żarty. – dalej się nabija. – Lepiej wkładaj śliniaczek, bo Ci leci.
Na jego słowa rzucam w niego ręcznikiem i wszyscy wybuchamy jeszcze większym śmiechem.
_______________________________________________________________________________
Tak, jak zapowiadałam pojawił się i Kubiak ;). Niedługo szykuje mi się trochę wolnego to kto wie? Może czasem rozdziały pojawią się dwa razy w tygodniu? Zobaczymy. Na następny zapraszam w czwartek :). Pozdrawiam.

Zapraszam również na I don't know what I want, gdzie pojawił się nowy rozdział :). 

17 stycznia 2013

Rozdział 2.

Jakbym opisała siebie? Na pewno uparta, kłótliwa, ambitna, ale przede wszystkim szczera. Dziewczyna z dobrego domu? Chyba tak. Tata jest biznesmenem i ma dużą firmę. Mama także poświęciła się karierze i prowadzi duże biuro rachunkowe. Wychowałam się w pięknym, dużym domu, a co najważniejsze nigdy nie brakowało mi rodziców. W tym całym zakręconym świecie zawsze mieli dla nas czas. Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Siostra ma pracę, męża, córkę, a ja? A ja dopiero wkraczam w ten dorosły świat. Asystentka prezesa w firmie kosmetycznej nie jest czymś, co od zawsze było moim marzeniem, ale w końcu pierwszy raz zrobiłam coś sama i nie były mi do tego potrzebne znajomości. Pewnie wiele ludzi powie, że jestem zarozumiałą egoistką, owszem czasem jestem…
Mój szef uważa, że najważniejszym elementem każdej firmy powinna być promocja. Trzeba promować się wszędzie... Idealnie jest wykorzystywać też „atuty” lokalne. Nasza firma sponsoruje dużo przedsięwzięć. Od zeszłego sezonu również drużynę siatkarską. Do tej pory nie miałam z tym nic wspólnego. Dzisiaj muszę pojechać w zastępstwie i zawieźć, jakieś kosmetyki na nagrody dla kibiców. W tej części hali jeszcze nigdy nie byłam. Rozglądam się z frajdą. Czuję się jak mała dziewczynka, którą wpuszczono by do fabryki lalek. Fajnie oglądać coś od zaplecza. Wychodząc, chcę zadzwonić do przyjaciółki. Wyciągam telefon i zauważam jego. Wychodzi z jakiegoś pomieszczenia i rozmawia z jakimś mężczyzną. Uśmiecha się od ucha do ucha, a jego śmiech odbija się od ścian. Przystaję i nie mogę oderwać od niego wzroku.. Jego obecność tutaj nie powinna mnie dziwić, dziwi mnie natomiast fakt, że znowu na niego wpadam. Lepiej żeby mnie nie zauważył, bo już widzę w myślach jak bierze mnie za jakaś napalona na niego lalunie. Spuszczam, więc wzrok na telefon i idę przed siebie. Wpatrzona w wyświetlacz odbijam się od czegoś twardego. Pomału unoszę wzrok i... No, tak... Przede mną stoi on... Znowu... Przygryzam wargę. Fatum?
- To Ty! - mówi ochoczo. - Znowu na mnie wpadasz? – jest zaskoczony, ale jakby zadowolony.
- Mówiłam do zobaczenia. – próbuję jakoś z tego wybrnąć. – Zbigniewie. – poprawiam włosy.
- Zbyszek, po prostu Zbyszek. – poprawia mnie.
- Czy mógłbyś dać mi przejść? – zatarasował mi przejście.
- Dzisiaj musisz mi się zrewanżować. – jest pewny siebie.
- Niby za co? - patrzę na niego, jakby powiedział coś niedorzecznego.
- Znowu na mnie wpadłaś. - mówi niepewnie.
Przystaję i spoglądam na zegarek.
- Dziś nie dam Ci uciec. - nabiera odwagi? Pewności siebie? Jego ton głosu staje się bardziej stanowczy.
- Wcale nie uciekłam. Byłam w pracy. - uśmiecham się i odwracam od niego. - Mam godzinę. – wzruszam ramionami i wychodzę na zewnątrz.
- Właśnie skończyłem trening. – dogania mnie.
- Czyli?
- Czyli zabieram Cię na obiad. – brunet, łapie mnie za łokieć i wskazuje na swój samochód.
- Powiedz gdzie. Dojadę sama.
Wybór lokalu mnie zaskakuje. Chociaż sama nie wiem czego się spodziewałam. Nieduża restauracja, wydaje się być dość przytulna. Wchodzimy do środka i siadamy przy stoliku przy oknie.
- Nawet nie wiem, jak masz na imię.
- Zawsze zapraszasz obce dziewczyny na obiad? – unoszę wzrok znad menu na niego. Nic nie mówi. Na jego twarzy znowu maluje się dziwny uśmieszek. Szczery? Cwaniacki? Chamski? Przekrzywiam głowę i przyglądam mu się badawczo. Nie wiem. Jeszcze go nie rozgryzłam. Z jego oczu bije blask. Blask, który przyciąga jak magnes. – Karola. – mówię i zdaję sobie sprawę, że przez tą chwilę wpatrywałam się w niego jak głupia.
- Często przychodzisz na mecze?
- Nie. Czasami... W zastępstwie. - uśmiecham się, a przed oczami pojawia mi się Iza, ciągnąca go za nogawkę.
- Szkoda...
- Wolę oglądać w telewizji. Przynajmniej nie muszę wysłuchiwać napalonych na siatkarzy małolat… - gryzę się w język. Zbyszek zaczyna się śmiać.
- Miałaś złe miejsca.
- A są takie, gdzie nie siedzą zakochane dziewczynki? – upijam łyk wody.  
Obiad mija nam w całkiem przyjemnej atmosferze.
- Śpieszysz się? – pyta brunet, kiedy spoglądam na zegarek.
- Muszę jechać do Żor.
- Mieszkam w Żorach.
- No, i? – patrzę na niego zaskoczona, kiedy otwiera przede mną drzwi.
- To dobry znak
- Nie pochlebiaj sobie Zbyszku. – podchodzę do samochodu i otwieram drzwi.
- Mam nadzieję, że prędko na mnie wpadniesz. – odwracam głowę w jego stronę i przyglądam mu się, jakbym czekała na to, co jeszcze powie. – Wieczorem wychodzę z psem. Potowarzyszysz nam podczas spaceru? – przygryza wargę i wygląda przy tym zabójczo.
- Będę czekać przy bramie.- odpowiadam bez zastanowienia i wsiadam do środka, a ręką przytrzymuję otwarte drzwi.
- Skąd wiesz, gdzie? - znowu stoi osłupiały.
- Mieszkam obok. – puszczam mu oczko. – Do zobaczenia.

Legginsy, długa bokserka i bluza dresowa. Włosy spinam w wysokiego kucyka. Zakładam obroże mojemu białemu bokserowi i idę w umówione miejsce. Zbyszek już czeka. Rozgląda się niepewnie.
- Ten szczurek to Twój pies? – pytam, kiedy podchodzę bliżej.
- Szczurek? – oburza się.
- Szczurek, przecież można go trzymać w akwarium.
- Za to ten bydlak to Twój pupilek? – zaczyna się nabijać.
- Fado to nie bydlak. - teraz ja się oburzam.
Zbyszek skraca smycz yorka i chowa go za sobą.
- Nie bój się tak, przecież go nie pogryzie. – podchodzę bliżej.
- Bobek się nie da.
- Bobek? Nazwałeś psa Bobek? – rechoczę.
Zaczynamy iść w stronę parku. Przyśpieszam kroku, odwracam się przed nim i idę tyłem. Zjeżdżam go wzrokiem z góry na dół.
- Jak chcesz to możemy się zamienić. – unoszę rękę ze smyczą.
- W ten sposób mówisz mi, że nie możesz go utrzymać? – roześmiany pokazuje rządek białych zębów. – Daj, bo jeszcze za chwilę będzie Cię ciągał przez cały park.
- Ha, ha, ha. Bardzo zabawne, Zbigniewie. - kpię z niego. - W sumie to całkiem zabawnie wyglądacie... - mówię po chwili. - Ty taki duży, a on taki mały... – wystawiam mu język, a on spogląda to na mnie to na boksera.
- On taki duży. A Ty taka mała. - Zbyszek nie zostaje mi dłużny.
- Wiesz, co może być małe? - pytam prowokująco.
- Nie.
- Nie może czy nie wiesz? - nie mogę powstrzymać się od śmiechu.
- Nie jest. - Jego głos jest stanowczy, a przy tym porusza brwiami i uśmiecha się cwaniacko. O tak! Ten uśmiech zdecydowanie jest cwaniacki...
- Nie? - patrzę na niego badawczo. - Mały to pojęcie względne, więc skąd wiesz? - przygryzam wargę i biorę Bobka na ręce.
- Żadna nie może mu się oprzeć. - mówi dumnie, ale odchodzi od tematu.
- Przynajmniej jemu... - unoszę wzrok. - Nie sądziłam, że musisz wyrywać laski na psa... - wybucham śmiechem, a Zbyszek zaraz ze mną. Kręci przy tym głową.
- Długo tu mieszkasz? - pyta, kiedy dochodzimy pod moją klatkę.
- Od miesiąca.
- Dziwne, że wcześniej na mnie nie wpadłaś. Tutaj. - podkreśla ostatnie słowo. Znowu ten jego uśmiech i błysk w oku.
- Czy ja wiem... - próbuję być obojętna. - W sumie to mógłbyś brać jakąś prowizję. Pierwsza rzeczą, jaką dowiedziałam się podczas oglądania mieszkania było to, że obok mieszka Zbigniew Bartman.
- Mi mówili, że mieszkają tu fajne dziewczyny, nie sądziłem, że aż tak fajne... - patrzę na niego i jestem w szoku. Taki banał w jego ustach? Nie spodziewałam się tego, nie po nim. Kręcę głową z niedowierzaniem. - Może kiedyś to powtórzymy? - przerywa ciszę, która przez chwilę panuje.
- Może... - mówię zadowolona i od razu wchodzę do środka. - Faceci... - mówię do Fado, kiedy wciskam guzik przywołujący windę, a przez przyciemnione drzwi wejściowe widzę oddalającą się postać Zbyszka.
___________________________________________________________________________
Mamy dwójkę ;). Na wstępie postanowiłam jeszcze trochę przybliżyć postać Karoli. Wspominałam, że to ma być coś lekkiego, nic ambitnego? Uprzedzam, że nie będzie z tego wielkiej historii zapierającej dech w piersiach :). Wstępnie myślałam, aby rozdziały pojawiały się w czwartki lub w piątki. Co Wy na to? Jestem otwarta na propozycje ;). A, no i jedna z ważniejszych spraw - oczywiście, że od czasu do czasu pojawi się Kubiak ;). Chociażby w trójce... ;) Pozdrawiam serdecznie! ;)