Stoję przy
samochodzie i podziwiam jak Zbyszek zmienia koło. Widok nie jest zbyt
interesujący. Może gdyby to był jakiś warsztat. Idźmy tym tropem. Zbyszek jest opalony, spocony, dobrze zbudowany. Taki
niegrzeczny chłopiec. Jakiś lepszy, ostrzejszy tatuaż, może niejeden, rozczochrane włosy.
Kombinezon i opuszczone szelki. Nie, zdecydowanie nie kombinezon. Jeansy,
stare, przetarte jeansy. O tak. Mhm… Przekręcam głowę pod różnymi kątami. W
sumie byłoby to całkiem seksowne. O czym ja myślę?! Przymykam oczy i kręcę
głową. Karola! Opanuj się. Mówię w myślach. Otwieram powieki i wracam do
rzeczywistości. Na całe szczęście idzie mu to dość sprawnie.
- Jutro
musisz pojechać do wulkanizacji. Powinni naprawić oponę i znowu można będzie ją
założyć. – mówi dokręcając śruby, a ja patrzę na niego jak na idiotę. Wiem, co
to wulkanizacja, ale chyba nie myśli, że będę tam jechać? – Jak chcesz możemy
podjechać razem. – Brawo, domyślny z niego chłopak. Wstaje zadowolony z siebie,
chowa lewarek i klucz do bagażnika, po czym staje przede mną i przygląda mi
się.
- Co? –
pytam niepewnie.
- Chyba
należy mi się jakaś nagroda. – znowu się szczerzy i porusza brwiami.
- No tak…
Coś za coś. Inaczej nie umiesz, nie? – zbijam go z tropu. Uśmieszek schodzi mi
z tej ładnej twarzyczki.
- Eee… - to
jedyne dźwięki, które wydobywają się z jego gardła.
- Co tym
razem? Znowu obiad?
- Myślałem o
czymś innym. – nachyla się i nastawia policzek. Marszczę czoło i stoję przez
chwilę bez ruchu. On również. Dzielnie czeka. W mojej głowie pojawiają się
przeróżne myśli. Ciekawe ile mógłby tak stać? Ile wart jest mój całus w
policzek? Może i mogłabym to sprawdzić, ale wciąż nie wyszłam z Fado. Opieram
dłoń o jego ramię, staję na palcach i muskam go w policzek. Szybko, bez większego
rozczulania się nad tym. Zwykły, nic nieznaczący całus. Bartman próbuje mnie
przytrzymać. Przesuwa rękę i chce ją położyć na moje plecy, ale szybko mu to uniemożliwiam.
- Ubrudzisz
mnie. – spoglądam na jego czarne dłonie. – Muszę już iść. Jeszcze raz dziękuję.
– odwracam się i wchodzę do klatki. Kolejny raz zostawiam go osłupiałego.
Moja
pasjonująca praca polegam na tym, że właśnie kończę robić prasówkę najnowszych
magazynów kobiecych. To nic, że prawie w każdym piszą to samo. Każdy przeglądam
strona po stronie, aby tylko zabić czas. Lubię swoją pracę wtedy, kiedy muszę
załatwić coś na mieście, ale siedzenie w biurze mnie wykańcza.
- Dzień
dobry Zbigniewie. – znudzona odbieram telefon.
- A co Ty
taka oficjalna? Przeszkadzam?
- Gdybyś
przeszkadzał to bym nie odebrała. – wywracam oczami. – Co chcesz?
- Skończyłem
trening. Możemy podskoczyć do tej wulkanizacji.
- Jestem w
pracy.
- Nie
wyrwiesz się?
- Wyrwę. – w
końcu i tak miałam zaraz wychodzić.
- Będę za 15
minut.
Jakiś mało
przystojny Pan mechanik zabrał moje koło, a my czekamy na zewnątrz. Zbyszek od
jakiś kilku minut przygląda mi.
- Masz
jakieś plany na sobotę? – w końcu się odzywa.
- Jeszcze
nie.
- A może
pójdziesz z nami na imprezkę?
- Kolejna
imprezka? – spoglądam na niego. – Myślałam, że sportowcy to takie ciężkie życie
mają…, Tylko treningi, mecze itd., ale jak tak na Was patrzę to odnoszę inne
wrażenie. Ty akurat masz mnóstwo czasu.
- W piątek
gramy na wyjeździe, a że daleko, więc będziemy z powrotem w sobotę. Zwycięstwo
zawsze trzeba uczcić.
- Skąd
wiesz, że wygracie?
- Nie ma
innej opcji. – wystawia rządek białych zębów.
- Zastanowię
się. A tak w ogóle to dzięki. Pewnie wolałbyś odpocząć. – próbuję zmienić
temat.
- Zawsze
znajduję czas dla kogoś na kim mi zależy. – unoszę brwi ze zdziwienia, a na
jego twarzy zaczyna pojawiać się uśmiech. Próbuje mnie zawstydzić czy zrobić na
mnie wrażenie?
- Ciekawe. –
kolejny jego banał. Nie stać go na nic oryginalnego? Z zamyśleń wyrywa mnie
mechanik, który wychodzi z naprawioną oponą.
- Chyba należy
mi się…
- Wiem.
Rekompensata. – przerywam mu. – W sumie to zaczyna mi się podobać te ‘coś za
coś’. A jeszcze bardziej zacznie, kiedy zamienimy się rolami.
- Czyżby?
- Chcesz się
przekonać?
- Dawaj.
- Pójdę na
imprezę.
- A co
chcesz w zamian? – szybko łapie warunki gry.
- W
nagrodę trochę Cię dziś wykorzystam. – przygryzam wargę. Zbyszek uśmiecha się
jeszcze bardziej. Wyraźnie go zaintrygowałam. – Za ile masz trening?
- Za 4
godziny.
- O, to dużo
czasu.
- Zależy na
co. - opiera się o samochód. Znowu staje przede mną ten pewny siebie Zbyszek. W
sumie takiego wolę o wiele bardziej.
- Nie wątpię…
- przed oczami pojawiają mi się przeróżne sceny.
- To jak
chcesz mnie wykorzystać?
- Spotkamy
się za pół godziny przed blokiem. – wymijam go i otwieram drzwi od samochodu.
- Nie bądź
taka tajemnicza. – zagradza mi drogę tak, że nie mogę wsiąść do środka. Unoszę
głowę i napotykam jego zielone oczy.
- Mam dużo
pracy, a Ty mi przeszkodziłeś.
- Mówiłaś,
że Ci nie przeszkadzam.
- Ciii. –
przykładam mu palec na usta i go uciszam.
- Wiem, co
mówiłam. – dalej patrzę mu w oczy. – Muszę odebrać Izę. Weźmiesz ją i Fado do
parku na spacer, a ja w tym czasie zrobię, co mam zrobić. Przy niej w
mieszkaniu nie popracuję. – uśmiech schodzi
mu z twarzy, a w oczach pojawia się niedowierzanie i lęk. – Chyba dasz sobie
radę z dzieckiem i psem?
- Co?!
- Mówiłeś,
że masz dużo czasu. A z tego, co zauważyłam lubisz spacery. – odpycham jego
rękę i zadowolona wsiadam do auta. – Ja się zgodziłam na imprezę. – zamykam drzwi
i odjeżdżam. Spoglądam w lusterko, a kiedy jego postać znika z horyzontu zaczynam
się śmiać. Nie przypuszczałam, że przestraszy się czegoś takiego. Chyba to
dobry pomysł? Na pewno nie zrobi nic Izie. No, chyba, że powinnam bać się o
niego.
- Izuś. –
zwracam się do blondynki. – Za chwilę weźmiesz Fado i pójdziesz na spacer z
moim kolegą, dobrze?
- A czemu? –
jak zwykle wszystko musi wiedzieć.
- Muszę
popracować. Później pojedziemy do sklepu
i wybierzesz coś na kolację, zgoda?
- Makaron? –
na jej buźce pojawia się szczery, wielki uśmiech. Jak to dziecku niewiele
trzeba do szczęścia.
- Makaron. –
odpowiadam. – Bądź grzeczna.
- Dobra,
będę.
- Tak, wiem…
- spoglądam w lusterko i uśmiecham się w duchu, widząc odbicie małej.
Czekam pod klatką z Izą i psem na Zbyszka. Może stchórzył? Nie, przecież to do niego niepodobne. Wychodzi ze swojej klatki z Bobkiem. Dwa psy i dziecko? Może być ciekawie.
- Myślałam, że nie przyjdziesz...
- Myślisz, że nie dam rady?
- Lepiej dla Ciebie, żebyś dał... - marszczę czoło. - A i lepiej uważaj na fanki. Mam nadzieje, że jutro nigdzie nie będzie, że Iza to Twoja córka. - próbuje coś powiedzieć, ale nie zdąża nawet otworzyć ust. Robi to Iza.
- Lepiej dla Ciebie, żebyś dał... - marszczę czoło. - A i lepiej uważaj na fanki. Mam nadzieje, że jutro nigdzie nie będzie, że Iza to Twoja córka. - próbuje coś powiedzieć, ale nie zdąża nawet otworzyć ust. Robi to Iza.
- Pan pójdzie ze mną na spacer? - jej oczka robią się jeszcze większe.
- Mów mi Zbyszek. - wyciąga rękę w jej stronę. - Niedługo będziemy. - zwraca się do mnie i pomału odchodzą.
- Powodzenia. - mówię pod nosem, a Bartman w tym momencie odwraca się i puszcza do mnie oczko. Spoglądam na zegarek i zaczynam się zastanawiać za ile będą z powrotem.
_______________________________________________________________________________
Dziś
specjalnie nie dodawałam niczego z perspektywy Zbyszka. Chciałam, żebyście same
mogły sobie wyobrazić zarówno jego reakcję, jak i sam spacer z Izą ;). Myślicie, że
dał sobie radę? Pozdrawiam ;). Następny we wtorek (a jeżeli weekend pójdzie po mojej myśli to może w poniedziałek).
Pojawił się
nowy rozdział na I don't know what I want.
Kocham tą dziewczynę! Kocham to jak bawi się Zbyszkiem! Kocham te opowiadanie! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńWyobraźnia Karoli działa rewelacyjnie :D, aż sama zaczęłam sobie wyobrażać Zbyszka w takim wydaniu :P, hehe. Ojj i znowu robi mu nadzieje :P. Na pewno wyobrażał sobie coś innego, aniżeli opiekę nad dzieckiem i psem :p. Myślę, że da sobie radę,a z Izą na pewno nie będzie mu nudno :).
OdpowiedzUsuńno nie wiem czy Bartman i Iza na spacerze to dobry pomysł;p mam nadzieję że dowiemy sie co wydarzyło się na tym spacerze;p ale uwielbiam Karole i jej poczucie humoru;) czekam na nastepny i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper super super :> 3 razy na tak :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 9 pieprznieta.blogspot.com
wyobraziłam sobie to przerażenie Bartmana i od razu chciało mi się śmiać. Ciekawi mnie bardzo co wyniknie z tego spaceru i jestem pewna, że nas nie zawiedziesz:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
ja właśnie mam wrażenie, że albo pójdzie mu świetnie, albo wydarzy się jakaś katastrofa.
OdpowiedzUsuńKurcze.. Albo pójdzie ładnie, pięknie i bez żadnych problemów albo Iza w coś go wrobi i będzie jakaś katastrofa czy coś w tym stylu. ;D.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. ;)
Pozdrawiam serdecznie! ;-*
i ja także mam takie przeczucia. oby poszło dobrze :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na pragnienie trzecie na http://seksualne-pragnienie.blogspot.com/ pozdrawiam, Kajdi :*
No więc nadrobiłam ;) Ładnie Karolina wrobiła Zbyszka w spacer z Izą i Fado :) Właśnie mi się przypomniało, że pies moich sąsiadów się tak wabi ;) Ciekawi mnie jak sobie poradzi z dzieckiem i dwoma psami. Jednak myślę, że będzie się starał i to bardzo żeby zrobić dobre wrażenie na Karolinie. Taa a wyobraźnia panny Karoliny pracuje na wysokich obrotach :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Uwielbiam to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńnie mogę się już doczekać Zbyszka w roli niańki ;d będzie ciekawie :)
To ja mam nadzieję, że wszystko pójdzie po myśli, o nie mogę się doczekać tego, co wydarzy się na spacerze :D Chociaż, tak przynajmniej myślę, Zbyszek powinien sobie poradzić z jedną małą dziewczynką i dwoma psami, bo co to dla niego :D Chyba, że weźmie koło ratunkowe i wykona telefon do przyjaciela, w końcu Iza jest oczarowana Kubiakiem :D Uwielbiam Karolinę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Super rozdział!Czekam na kolejny ;p
OdpowiedzUsuńNa pewno da!!! :) uwielbiam Zbyszka w Twojej wersji, ale chyba się powtarzam :D
OdpowiedzUsuńp
G
Biedna Iza...
OdpowiedzUsuńJak nie lubię Zbyszka, to tutaj doprowadza mnie do śmiechu. Taki zabawny, mało rozgarnięty facet z niego. Szkoda mi Izy, bo nie wiem, czy wróci cało! :D Mam nadzieję, że Karola wreszcie da Zbyszkowi szansę na coś więcej ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wiem jak wyglądają spacery z jednym nieusłuchanym yorkiem, a co dopiero z dwoma psami i dzieckiem. Nie zazdroszczę. Myślę jednak, że się dobrze spisze jako niańka ;)
OdpowiedzUsuńDobrze go sobie urabia dziewczyna, nie ma co.
biedna Iza, spacer z wujkiem Zibim odznaczy się trwałym urazem na jej dziecięcej psychice.. :D
OdpowiedzUsuńNo to ładnie Karola załatwiła Zbycha :) Cieszy mnie fakt, że tu się tak fajnie, powoli rozwija akcja, chociaż widzę, że Karola nie może się opędzić od myśli, że Zbyszek jest całkiem, całkiem.... :)
OdpowiedzUsuńHa, Bartman to się pewnie jakiegoś miłego wieczorku sam na sam z Karolą spodziewał, a tu proszę, spacerek z psem i małą Izą. Już widzę jego koparę uderzającą o chodnik. :P No co, w końcu coś za coś było. :)
OdpowiedzUsuńAch tam, ale ja i tak liczę, że do tego miłego wieczorku w końcu dojdzie. Musi! :)
Dobre, dobre...Zbyszek w roli tatusia :D
OdpowiedzUsuńCały czas śmieszy mnie Bobek, taki pies dla takiej osoby :)
Czekam na następny, pozdrawiam :*