8 lutego 2013

Rozdział 6.

Stoję przy samochodzie i podziwiam jak Zbyszek zmienia koło. Widok nie jest zbyt interesujący. Może gdyby to był jakiś warsztat. Idźmy tym tropem. Zbyszek jest opalony, spocony, dobrze zbudowany. Taki niegrzeczny chłopiec. Jakiś lepszy, ostrzejszy tatuaż, może niejeden, rozczochrane włosy. Kombinezon i opuszczone szelki. Nie, zdecydowanie nie kombinezon. Jeansy, stare, przetarte jeansy. O tak. Mhm… Przekręcam głowę pod różnymi kątami. W sumie byłoby to całkiem seksowne. O czym ja myślę?! Przymykam oczy i kręcę głową. Karola! Opanuj się. Mówię w myślach. Otwieram powieki i wracam do rzeczywistości. Na całe szczęście idzie mu to dość sprawnie.
- Jutro musisz pojechać do wulkanizacji. Powinni naprawić oponę i znowu można będzie ją założyć. – mówi dokręcając śruby, a ja patrzę na niego jak na idiotę. Wiem, co to wulkanizacja, ale chyba nie myśli, że będę tam jechać? – Jak chcesz możemy podjechać razem. – Brawo, domyślny z niego chłopak. Wstaje zadowolony z siebie, chowa lewarek i klucz do bagażnika, po czym staje przede mną i przygląda mi się.
- Co? – pytam niepewnie.
- Chyba należy mi się jakaś nagroda. – znowu się szczerzy i porusza brwiami.
- No tak… Coś za coś. Inaczej nie umiesz, nie? – zbijam go z tropu. Uśmieszek schodzi mi z tej ładnej twarzyczki.
- Eee… - to jedyne dźwięki, które wydobywają się z jego gardła.
- Co tym razem? Znowu obiad?
- Myślałem o czymś innym. – nachyla się i nastawia policzek. Marszczę czoło i stoję przez chwilę bez ruchu. On również. Dzielnie czeka. W mojej głowie pojawiają się przeróżne myśli. Ciekawe ile mógłby tak stać? Ile wart jest mój całus w policzek? Może i mogłabym to sprawdzić, ale wciąż nie wyszłam z Fado. Opieram dłoń o jego ramię, staję na palcach i muskam go w policzek. Szybko, bez większego rozczulania się nad tym. Zwykły, nic nieznaczący całus. Bartman próbuje mnie przytrzymać. Przesuwa rękę i chce ją położyć na moje plecy,  ale szybko mu to uniemożliwiam.
- Ubrudzisz mnie. – spoglądam na jego czarne dłonie. – Muszę już iść. Jeszcze raz dziękuję. – odwracam się i wchodzę do klatki. Kolejny raz zostawiam go osłupiałego.

Moja pasjonująca praca polegam na tym, że właśnie kończę robić prasówkę najnowszych magazynów kobiecych. To nic, że prawie w każdym piszą to samo. Każdy przeglądam strona po stronie, aby tylko zabić czas. Lubię swoją pracę wtedy, kiedy muszę załatwić coś na mieście, ale siedzenie w biurze mnie wykańcza.
- Dzień dobry Zbigniewie. – znudzona odbieram telefon.
- A co Ty taka oficjalna? Przeszkadzam?
- Gdybyś przeszkadzał to bym nie odebrała. – wywracam oczami. – Co chcesz?
- Skończyłem trening. Możemy podskoczyć do tej wulkanizacji.
- Jestem w pracy.
- Nie wyrwiesz się?
- Wyrwę. – w końcu i tak miałam zaraz wychodzić.
- Będę za 15 minut.
Jakiś mało przystojny Pan mechanik zabrał moje koło, a my czekamy na zewnątrz. Zbyszek od jakiś kilku minut przygląda mi.
- Masz jakieś plany na sobotę? – w końcu się odzywa.
- Jeszcze nie.
- A może pójdziesz z nami na imprezkę?
- Kolejna imprezka? – spoglądam na niego. – Myślałam, że sportowcy to takie ciężkie życie mają…, Tylko treningi, mecze itd., ale jak tak na Was patrzę to odnoszę inne wrażenie. Ty akurat masz mnóstwo czasu.
- W piątek gramy na wyjeździe, a że daleko, więc będziemy z powrotem w sobotę. Zwycięstwo zawsze trzeba uczcić.
- Skąd wiesz, że wygracie?
- Nie ma innej opcji. – wystawia rządek białych zębów.  
- Zastanowię się. A tak w ogóle to dzięki. Pewnie wolałbyś odpocząć. – próbuję zmienić temat.
- Zawsze znajduję czas dla kogoś na kim mi zależy. – unoszę brwi ze zdziwienia, a na jego twarzy zaczyna pojawiać się uśmiech. Próbuje mnie zawstydzić czy zrobić na mnie wrażenie?
- Ciekawe. – kolejny jego banał. Nie stać go na nic oryginalnego? Z zamyśleń wyrywa mnie mechanik, który wychodzi z naprawioną oponą.
- Chyba należy mi się…
- Wiem. Rekompensata. – przerywam mu. – W sumie to zaczyna mi się podobać te ‘coś za coś’. A jeszcze bardziej zacznie, kiedy zamienimy się rolami.
- Czyżby?
- Chcesz się przekonać?
- Dawaj.
- Pójdę na imprezę.
- A co chcesz w zamian? – szybko łapie warunki gry.
- W nagrodę trochę Cię dziś wykorzystam. – przygryzam wargę. Zbyszek uśmiecha się jeszcze bardziej. Wyraźnie go zaintrygowałam. – Za ile masz trening?
- Za 4 godziny.
- O, to dużo czasu.
- Zależy na co. - opiera się o samochód. Znowu staje przede mną ten pewny siebie Zbyszek. W sumie takiego wolę o wiele bardziej.
- Nie wątpię… - przed oczami pojawiają mi się przeróżne sceny.
- To jak chcesz mnie wykorzystać?
- Spotkamy się za pół godziny przed blokiem. – wymijam go i otwieram drzwi od samochodu.
- Nie bądź taka tajemnicza. – zagradza mi drogę tak, że nie mogę wsiąść do środka. Unoszę głowę i napotykam jego zielone oczy.
- Mam dużo pracy, a Ty mi przeszkodziłeś.
- Mówiłaś, że Ci nie przeszkadzam.
- Ciii. – przykładam mu palec na usta i go uciszam.
- Wiem, co mówiłam. – dalej patrzę mu w oczy. – Muszę odebrać Izę. Weźmiesz ją i Fado do parku na spacer, a ja w tym czasie zrobię, co mam zrobić. Przy niej w mieszkaniu nie popracuję.  – uśmiech schodzi mu z twarzy, a w oczach pojawia się niedowierzanie i lęk. – Chyba dasz sobie radę z dzieckiem i psem?  
- Co?!
- Mówiłeś, że masz dużo czasu. A z tego, co zauważyłam lubisz spacery. – odpycham jego rękę i zadowolona wsiadam do auta. – Ja się zgodziłam na imprezę. – zamykam drzwi i odjeżdżam. Spoglądam w lusterko, a kiedy jego postać znika z horyzontu zaczynam się śmiać. Nie przypuszczałam, że przestraszy się czegoś takiego. Chyba to dobry pomysł? Na pewno nie zrobi nic Izie. No, chyba, że powinnam bać się o niego.
- Izuś. – zwracam się do blondynki. – Za chwilę weźmiesz Fado i pójdziesz na spacer z moim kolegą, dobrze?
- A czemu? – jak zwykle wszystko musi wiedzieć.
- Muszę popracować. Później pojedziemy do sklepu i wybierzesz coś na kolację, zgoda?
- Makaron? – na jej buźce pojawia się szczery, wielki uśmiech. Jak to dziecku niewiele trzeba do szczęścia.
- Makaron. – odpowiadam. – Bądź grzeczna.
- Dobra, będę.
- Tak, wiem… - spoglądam w lusterko i uśmiecham się w duchu, widząc odbicie małej. 
Czekam pod klatką z Izą i psem na Zbyszka. Może stchórzył? Nie, przecież to do niego niepodobne. Wychodzi ze swojej klatki z Bobkiem. Dwa psy i dziecko? Może być ciekawie.
- Myślałam, że nie przyjdziesz... 
- Myślisz, że nie dam rady?
- Lepiej dla Ciebie, żebyś dał... - marszczę czoło. - A i lepiej uważaj na fanki. Mam nadzieje, że jutro nigdzie nie będzie, że Iza to Twoja córka. - próbuje coś powiedzieć, ale nie zdąża nawet otworzyć ust. Robi to Iza.
- Pan pójdzie ze mną na spacer? - jej oczka robią się jeszcze większe.
- Mów mi Zbyszek. - wyciąga rękę w jej stronę. - Niedługo będziemy. - zwraca się do mnie i pomału odchodzą.
- Powodzenia. - mówię pod nosem, a Bartman w tym momencie odwraca się i puszcza do mnie oczko. Spoglądam na zegarek i zaczynam się zastanawiać za ile będą z powrotem.
 _______________________________________________________________________________
Dziś specjalnie nie dodawałam niczego z perspektywy Zbyszka. Chciałam, żebyście same mogły sobie wyobrazić zarówno jego reakcję, jak i sam spacer z Izą ;). Myślicie, że dał sobie radę? Pozdrawiam ;). Następny we wtorek (a jeżeli weekend pójdzie po mojej myśli to może w poniedziałek).



Pojawił się nowy rozdział na I don't know what I want.

20 komentarzy:

  1. Kocham tą dziewczynę! Kocham to jak bawi się Zbyszkiem! Kocham te opowiadanie! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyobraźnia Karoli działa rewelacyjnie :D, aż sama zaczęłam sobie wyobrażać Zbyszka w takim wydaniu :P, hehe. Ojj i znowu robi mu nadzieje :P. Na pewno wyobrażał sobie coś innego, aniżeli opiekę nad dzieckiem i psem :p. Myślę, że da sobie radę,a z Izą na pewno nie będzie mu nudno :).

    OdpowiedzUsuń
  3. no nie wiem czy Bartman i Iza na spacerze to dobry pomysł;p mam nadzieję że dowiemy sie co wydarzyło się na tym spacerze;p ale uwielbiam Karole i jej poczucie humoru;) czekam na nastepny i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super super super :> 3 razy na tak :)
    Zapraszam na 9 pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. wyobraziłam sobie to przerażenie Bartmana i od razu chciało mi się śmiać. Ciekawi mnie bardzo co wyniknie z tego spaceru i jestem pewna, że nas nie zawiedziesz:))
    pozdrawiam:)
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. ja właśnie mam wrażenie, że albo pójdzie mu świetnie, albo wydarzy się jakaś katastrofa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze.. Albo pójdzie ładnie, pięknie i bez żadnych problemów albo Iza w coś go wrobi i będzie jakaś katastrofa czy coś w tym stylu. ;D.
    Czekam na kolejny. ;)
    Pozdrawiam serdecznie! ;-*

    OdpowiedzUsuń
  8. i ja także mam takie przeczucia. oby poszło dobrze :)
    Zapraszam na pragnienie trzecie na http://seksualne-pragnienie.blogspot.com/ pozdrawiam, Kajdi :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc nadrobiłam ;) Ładnie Karolina wrobiła Zbyszka w spacer z Izą i Fado :) Właśnie mi się przypomniało, że pies moich sąsiadów się tak wabi ;) Ciekawi mnie jak sobie poradzi z dzieckiem i dwoma psami. Jednak myślę, że będzie się starał i to bardzo żeby zrobić dobre wrażenie na Karolinie. Taa a wyobraźnia panny Karoliny pracuje na wysokich obrotach :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam to opowiadanie <3
    nie mogę się już doczekać Zbyszka w roli niańki ;d będzie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja mam nadzieję, że wszystko pójdzie po myśli, o nie mogę się doczekać tego, co wydarzy się na spacerze :D Chociaż, tak przynajmniej myślę, Zbyszek powinien sobie poradzić z jedną małą dziewczynką i dwoma psami, bo co to dla niego :D Chyba, że weźmie koło ratunkowe i wykona telefon do przyjaciela, w końcu Iza jest oczarowana Kubiakiem :D Uwielbiam Karolinę :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział!Czekam na kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno da!!! :) uwielbiam Zbyszka w Twojej wersji, ale chyba się powtarzam :D
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak nie lubię Zbyszka, to tutaj doprowadza mnie do śmiechu. Taki zabawny, mało rozgarnięty facet z niego. Szkoda mi Izy, bo nie wiem, czy wróci cało! :D Mam nadzieję, że Karola wreszcie da Zbyszkowi szansę na coś więcej ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiem jak wyglądają spacery z jednym nieusłuchanym yorkiem, a co dopiero z dwoma psami i dzieckiem. Nie zazdroszczę. Myślę jednak, że się dobrze spisze jako niańka ;)
    Dobrze go sobie urabia dziewczyna, nie ma co.

    OdpowiedzUsuń
  16. biedna Iza, spacer z wujkiem Zibim odznaczy się trwałym urazem na jej dziecięcej psychice.. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. No to ładnie Karola załatwiła Zbycha :) Cieszy mnie fakt, że tu się tak fajnie, powoli rozwija akcja, chociaż widzę, że Karola nie może się opędzić od myśli, że Zbyszek jest całkiem, całkiem.... :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ha, Bartman to się pewnie jakiegoś miłego wieczorku sam na sam z Karolą spodziewał, a tu proszę, spacerek z psem i małą Izą. Już widzę jego koparę uderzającą o chodnik. :P No co, w końcu coś za coś było. :)
    Ach tam, ale ja i tak liczę, że do tego miłego wieczorku w końcu dojdzie. Musi! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobre, dobre...Zbyszek w roli tatusia :D
    Cały czas śmieszy mnie Bobek, taki pies dla takiej osoby :)
    Czekam na następny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń