Otwieram
oczy, spoglądam na zegarek i jak szalona zrywam się z łóżka. W pośpiechu biorę
prysznic, maluję się i wracam do sypialni, żeby się ubrać. Jestem rozdrażniona i czuję, że dzisiaj wszystko może mnie wkurzyć. Nie lubię, kiedy coś idzie nie po mojej myśli, a zaspanie jest właśnie tym czymś.
- Zbyszek! –
zaczynam go budzik, lecz ten tylko mruczy coś pod nosem. – Bartman! – unoszę
głos i jednym ruchem ręki ściągam z niego kołdrę.
- Hej. –
mówi zaspany, ale nawet nie otwiera oczu.
- Wstawaj!
- Jeszcze chwilkę. - na jego słowa przystaję i opieram dłonie na biodrach. Chyba się przesłyszałam. Nie jestem jego matką, żeby tak się do mnie zwracał.
- Nie masz jakiegoś
treningu czy czegoś?
- Dziś mamy
później. – uśmiecha się i z powrotem nasuwa na siebie kołdrę.
- Super, ale
ja zaraz spóźnię się do pracy, więc wstawaj! – ponownie próbuje ściągnąć z niego przykrycie, lecz tym
razem kurczowo zaciska na nim dłonie.
- A może
zrobisz sobie wolne? – po chwili siada i przeczesuje włosy. Nie mogę oderwać od
niego wzroku. Taki zaspany jest jeszcze bardziej uroczy.
- Słuchaj! –
wracam do rzeczywistości. – Jak za
chwilę nie będę w pracy, to ten lalusiowaty prezesik będzie wymyślał cały dzień
wszystko, żebym tylko nie miała chwili wolnego, więc nawet mnie nie denerwuj! –
Schylam się i wyciągam spod fotela szpilki.
- No już
dobrze, dobrze... Spokojnie. Mmm… Co za widok. – zaczyna się nabijać, a ja wciąż nie mogę
dosięgnąć jednego buta. W tej chwili mam gdzieś, że jak głupi wpatruje się w mój tyłek. Do pokoju wchodzi Fado i jeszcze on szturcha mnie pyskiem. Typowy facet... Prostuję się i zaczynam go głaskać. Cholera! Jeszcze muszę wyjść z nim na spacer. Spoglądam na Zbyszka, a w mojej głowie rodzi się pewien pomysł.
Przez chwilę przyglądam się brunetowi i mam nadzieję, że nie będę tego żałować.
Sięgam po torebkę i wyjmuję z niej klucze od mieszkania.
- Skoro masz
jeszcze czas to… - zaczynam niepewnie.
- To, co? –
unosi wzrok. – Zmieniałaś zdanie? – rozochocony porusza brwiami.
- Nie. – wywracam
oczami i rzucam mu na kolana klucze. – Wyjdziesz z Fado… –
przygryzam wargę, a on marszczy czoło. – Wpadnę po klucze na Twój trening.
Tylko pamiętaj! Łapy przy sobie. – mierzę w jego stronę palcem. Musi to wyglądać komicznie, jakbym rozkazywała albo groziła dziecku, a nie dorosłemu
facetowi. Zbyszek patrzy na mnie niepewnie, a ja szybko wychodzę z sypialni.
***
Siedzę
zdezorientowany na łóżku, a przede mną stoi bokser. Leniwie drapię się po
głowię.
- Chyba
musimy iść, co? – mówię do psa, a przed oczami pojawia mi się Bobek, który
pewnie też powinien jak najszybciej znaleźć się na dworze. Szybki spacer z
psami, a kiedy odprowadzam Fado do mieszkania Karoli nie mogę oprzeć się
pokusie i zaczynam się po nim rozglądać. Oczywiście, nie będę grzebał jej po
szafkach. To, co stoi na wierzchu też jest
dość interesujące. W sypialni kilka
flakoników perfum, które na długo zapadają w pamięci, dużo biżuterii, a w
salonie książki i zdjęcia. Na kilku jest sama. Jest na nich taka uśmiechnięta,
jest śliczna… Przed oczami pojawia mi się jej roześmiana buzia i te słodkie
dołeczki. Na innych zdjęciach jest z Izą i z jakąś brunetkę, to pewnie ta jej
siostra, o jeszcze jedno z tą jej przyjaciółką.
Uśmiechnięty
od ucha do ucha wchodzę do szatni i od razu zaczynam się przebierać, co nie
uchodzi uwadze Miśkowi.
- A Ty, co
taki zadowolony? – na jego słowa reagują również pozostali. Nie zwracam na nich
uwagi i ściągam koszulkę.
- Oświecisz
nas, co się stało, że tak się szczerzysz? – zaczepia mnie Czarnowski, kiedy w dalszym ciągu nie
reaguje na te ich gadki o jakiś laskach. Nie zdążam odpowiedzieć, ponieważ ktoś
puka do szatni. Wszyscy wymieniają między sobą spojrzenia. Fakt, rzadko kiedy ktoś puka do naszej szatni.
- No,
otwórz. – mówię do Maliny, który siedzi najbliżej drzwi.
- Cześć. – Karo
zwraca się do chłopaków, a oni wytrzeszczają oczy. Uśmiechnięta szatynka idzie w moją stronę, a w drzwiach
opiera się o futrynę Ewelina i rozgląda się po szatni, w której zapanowała cisza.
Nie wierzę, że tak się speszyli na ich widok. Spoglądają tylko to na jedną, to na drugą. – Byłeś z Fado? – Karola wyciąga dłoń
w moją stronę, a ja w tym czasie wyciągam z torby jej klucze.
- Byłem.
- Zamknąłeś
dobrze?
- Tak. - uśmiecham się przez te jej całe przesłuchanie.
- Nie śmiej
się! – robi tą swoją groźną minkę i wygląda przy tym uroczo. – Nic nie
zrobiłeś?
- Nie.
- Mam
nadzieję. Dzięki. Miłego treningu. Narazie!- odwraca się do chłopaków, kiedy jest już prawie przy drzwiach.
- Narazie. –
opowiadają chórkiem.
- Karola! –
szatynka zatrzymuje się, a ja szybko do niej podchodzę. – Widzimy się wieczorem?
- Mam już
inne plany. – wzrusza ramionami i robi minę niewiniątka.
- Czyżby? -
nie wiem czy się ze mną drażni, czy mówi poważnie.
- No, tak… -
spogląda na Ewelinę.
-
Oczywiście, że tak! – nagle odzywa się dziewczyna i już wiem, że Karo ściemnia. Ponownie mierzę ją wzrokiem.
- No, już,
Zbysiu, nie dąsaj się tak. – szatynka staje na placach i całuje mnie w
policzek. – Wieczorem możesz mnie gdzieś zabrać. – szepcze mi na ucho, a na
mojej twarzy pojawia się jeszcze większy banan. Dziewczyny wchodzą i nie muszę
długo czekać na reakcję tych kretynów.
- Z niańki
awansowałeś na gosposię? – od razu zaczyna Łasko.
- Nie
wierzę! W końcu trafił swój na swego! – Patryk zaczyna drapać się po głowie.
- Co?! –
spoglądam na niego rozbawiony.
- No, to
damska wersja Ciebie!
- Ona
zdecydowanie go przebija!
- Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że jakaś
laska będzie robiła z Tobą, co będzie chciała.
- Nie robi.
– mam dziś tak dobry humor, że te ich wszystkie docinki tylko mnie bawią.
- Wcale… Na
pewno Ty nie robisz z nią tego, co byś
chciał… - Łasko porusza brwiami i wybuchają śmiechem.
- Chyba
robi. – Misiek jak zwykle odzywa się w najlepszym momencie. – Spójrzcie na
niego.
- Zbysiu,
chcesz nam coś powiedzieć?
- Jeszcze
mocniej Was popieprzyło? Za jaką karę muszę z Wami pracować.
- A jednak!
- Swoją
drogą powinieneś na kolanach dziękować, że nas spotkałeś.
- No,
codziennie to robię.
- Ostatnio
chwaliłeś się tamtą blondyną, a teraz taki tajemniczy…
- Banda
debili. Wy nie macie o czym gadać? Zajmijcie się lepiej swoimi dziewczynami.
- Czyli
Karola to już Twoja dziewczyna?
- Nie.
- Ale spałeś
z nią? – mierzę wzrokiem Miśka.
- Przyznaj
się!
- Spać też
spaliśmy… - w końcu nie wytrzymuję i również wybucham śmiechem.
-
Wiedziałem!
- Panowie,
wrócił do nas Zbigniew Bartman!
- Tak
myślałem, że skubany tylko udaje. – podrywają się i roześmiani zaczynają klepać
mnie po ramieniu i zaczynamy wychodzić z szatni.
***
- Nie
wierzę, że zostawiłaś go samego w swoim mieszkaniu! – Ewelina nie kryje swojego
zdziwienia, kiedy wsiadamy do mojego samochodu.
- Szczerze?
Ja też. – wzruszam ramionami. – Dobrze wiesz, co bym miała w robocie za
spóźnienie… Nie miałam wyjścia.
- Powinnaś
zmienić pracę.
- Już biegnę…
- To trzeba
było w nocy tak nie harcować. – wystawia mi język i zaczyna się śmiać. – Wtedy byś
się wyspała.
- Wyspałam
się. – wywracam oczami na jej słowa.
- To, co? Aż
tak kiepsko było?
- Głupia! –
tym razem to ja nie mogę ukryć rozbawienia i rozśmieszona opieram głowę o
kierownicę.
Never had much faith in love or
miracles
Never wanna put my heart on deny
But swimming in your world is something spiritual
I'm born again every time you spend the night
Cause your sex takes me to paradise
Never wanna put my heart on deny
But swimming in your world is something spiritual
I'm born again every time you spend the night
Cause your sex takes me to paradise
- Dokąd
jedziemy? – zwracam się do Zbyszka, kiedy wsiadam do jego samochodu i zapinam
pasy.
- Na
kolację. – odpowiada spokojnie i odjeżdża spod bloku. – A wcześniej…
- Co?
- Idziemy do
kina. – spogląda na mnie i posyła mi jeden ze swoich uśmiechów.
- Do kina…
- patrzę na niego z zaskoczeniem. Znowu kino? Oby tym razem było lepiej. - Jeszcze mi powiedz, że na…
- Komedię. –
wcina mi się w zdanie i zadowolony z siebie oblizuje wargi.
- Coraz bardziej
zaczynam wątpić w Twój gust…- nie wiem czemu wywracam oczami, co nie uchodzi jego uwadze.
- Mam
nadzieję, że zmienisz zdanie. – nie mogę oderwać od niego wzroku. Czuję, jak
dodaje gazu i automatycznie kąciki moich ust unoszą się do góry. – Zbigniewie, nie jesteśmy w
liceum, żebyś musiał popisywać się bryką.
- Myślisz,
że się popisuję, Karolino? - już wiem, że nie lubi, gdy tak do niego mówię.
- A nie?
- Nie. –
robi się poważny i puszcza mi oczko, a wskazówka na liczniku jeszcze bardziej
rośnie.
Ku mojemu
zaskoczeniu film okazał się świetny. Sama nie wiem czy od śmiechu bardziej boli
mnie brzuch, czy policzki, ale było warto. Wieczór w towarzystwie Zbyszka to strzał w
dziesiątkę. Dawno nie bawiłam się tak dobrze. Wygłupialiśmy
się i żartowaliśmy non stop. W restauracji zwracaliśmy na siebie uwagę chyba
wszystkich gości. Nawet nie wiem, kiedy zrobiło się tak późno. Cwaniacki Zbyszek poszedł w niepamięć, a pozostał naprawdę fajny facet. Wychodzimy z restauracji, kiedy Bartman potyka się o
krawężnik, a ja jak głupia zaczynam się śmiać. Łapię się za brzuch i nie mogę
złapać równowagi.
- Śmiejesz
się ze mnie? – brunet podchodzi coraz bliżej i wygląda na złego.
- Pięknie
leciałeś, szkoda że się zatrzymałeś. – na swoje słowa ponownie wybucham
śmiechem i zakrywam usta dłonią.
- Tak?! –
Zbyszek stoi tuż przede mną i łapie mnie za dłoń, która się zasłaniam. Nachyla
się i patrzy mi w oczy. Staram się zachować powagę, lecz nie jest to wcale
takie proste.
- Tak. - odpowiadam pewna siebie.
- Mówiłem Ci już, że lubię Twój śmiech?
- Mówiłam Ci
już, że masz słaby bajer? – jego oczy zaczynają coraz bardziej płonąć.
- Lubię te
dołeczki. – opuszkiem kciuka dotyka mojego policzka.
- Teraz
chyba powinnam się zarumienić… - mówię prawie szeptem, patrzymy się w sobie w
oczy i milczymy. Nie wiem, ile trwa ta chwila, ale dłużej nie dam rady. – Sory, nie mogę… - odsuwam się od bruneta i
kolejny raz dzisiejszego wieczora zaczynam się głośno śmiać. Zbyszek przez chwilę dziwnie na mnie patrzy, lecz niedługo potem dołącza do mnie i sam nie może się uspokoić. Łapie mnie za dłoń i ciągnie w stronę swojego samochodu.
- Świetnie
się bawiłam. – całuję go w policzek, kiedy żegnamy się pod klatką.
- Ja też. Musimy to powtórzyć.
- Może... - puszczam mu oczko i wpisuję kod do domofonu. Otwieram drzwi, a brunet wchodzi za mną do środka.
Spoglądam na niego pytająco.
- Przecież
muszę Cię odprowadzić. – mówi to tak, jakby to było oczywiste i idzie do windy.
-
Księżniczka jest już bezpieczna, więc rycerz może iść. – zwracam się do niego, kiedy stajemy pod drzwiami mojego mieszkania, a kiedy chcę wejść do środka, czuję na biodrach dłonie Zbyszka.
-
Księżniczka nie podziękowała rycerzowi. – muska mnie ustami po karku i na moim
ciele pojawia się gęsia skórka.
- Za co? - w moim głosie słychać duże zdziwienie. - Za
to, że zabrałeś mnie na kolację? – nic nie odpowiada, jedynie mruczy mi do ucha,
a jego ciepły oddech wciąż drażni moją szyję. – Moje towarzystwo było dla Ciebie
nagrodą... - przygryzam wargę i przymykam powieki. Jego dotyk sprawia mi ogromną przyjemność, od której nie mogę, a chyba bardziej nie chcę się oderwać.
- Ale rano
wyprowadziłem Twojego psa.
- A teraz
musisz zrobić to samo ze swoim, więc już czas na Ciebie.
- Nie muszę.
– prowadzi mnie w głąb mojego mieszkania.
- Ale ja
muszę.
- Byłaś z
Fado przed kolacją. Widziałem z okna.
- Podglądasz
mnie? – odwracam się przodem do niego. Jego dłonie z moich
bioder przesuwają się na talię.
- Może… -
uśmiecha się i wpija w moje usta. Nasze pocałunki są zachłanne, bez żadnych
czułości. Wbijam paznokcie w jego ramiona, a on zaciska dłonie na moich plecach
i pośladkach.
Każdy
kolejny dzień wygląda w miarę podobnie. Spacer z Fado, praca, potem spacer,
a na koniec kolacja i wieczór spędzany w towarzystwie zielonookiego bruneta. Zbyszek każdego dnia zaskakuje mnie coraz bardziej i coraz chętniej spędzam z nim każdą chwilę. Od dawna przy żadnym facecie nie czułam się tak swobodnie. Świetnie się dogadujemy, a te nasze dogryzanie obracamy w żarty. Coraz bardziej lubię go drażnić, a on coraz częściej robi to samo ze mną. Pół dnia czekam tylko i wyłącznie na wieczór, i na to, aż zapuka do moich drzwi... Coraz bardziej lubię budzić się przy jego boku i coraz mniej zaczynają mi się podobać samotne wieczory...
__________________________________________________________________________
Dzisiaj trochę słodzenia :). Następny w czwartek :). Pozdrawiam :).
Nowy rozdział również na I don't know, what I want