Zmęczona
wracam do domu jeszcze później niż planowałam. Najchętniej wzięłabym gorącą
kąpiel i położyła się spać, ale nie dzisiaj. Czeka mnie jeszcze przerobienie
kilku dokumentów.
- Chodź
chłopaku. – zakładam Fado smycz i od razu wychodzę z nim na spacer.
- Karola! –
odwracam się przy bramie, kiedy ktoś mnie woła.
- Zbyszek? –
dziwię się na jego widok. No tak, kurczę, przecież umawialiśmy się na spacer. –
Przepraszam, coś mi wypadło.
- Może w
końcu dasz mi swój numer to nie będę musiał więcej tyle czekać. – uśmiecha się delikatnie.
- Może. –
puszczam mu oczko. – Nie podoba Ci się spacerowa znajomość?
- Co?! –
dziwi się. Sama zaczynam analizować swoje słowa. Jestem zmęczona i bredzę. – W sumie
dobrze to ujęłaś. – zaczyna się śmiać.
- Jeszcze
raz dzięki za bilety.
- Polecam
się na przyszłość.
- Nie spoko.
Na następny mecz Iza idzie z ojcem.
- Może też
przyjdziesz. Swoją drogą dawno nie spotkałem tak udanego dziecka.
- Jeszcze
nie widziałeś na co ją stać. Czasem daje popalić.
- W końcu ma
to po Tobie.
- Słucham?! –
przystaję i spoglądam na niego. Chyba się zagalopował.
- Nie to
chciałem powiedzieć. – zmieszał się. Wygląda przy tym uroczo.
- Jeszcze
nie wiesz ma co mnie stać. – przygryzam wargę i poruszam brwiami. Zbyszek robi
to samo, a ja nie mogę oderwać wzroku od jego ust. Na szczęście sytuację ratuje
Fado, który mnie pociąga, chcąc gonić za kotem. – Fado! – próbuję go uspokoić. –
Nie śmiej się! – patrzę na Bartmama spod byka.
- Mówiłem,
że jest dla Ciebie za wielki.
- Lubię duże…
- gryzę się język. Zawsze muszę z czymś wyskoczyć. – Psy. –dodaję zmieszana, widząc
jego minę. – Przynajmniej mam się do kogo przytulić i nie muszę się bać, że w
nocy go przygniotę. – dokańczam i spoglądam na Bobka.
- Nie muszę
przytulać się do psa, znam lepsze... – nie kończy.
- Nie wnikam
w Twoje upodobania. – przewracam oczami i pomału wracamy na osiedle.
- Słuchaj,
jutro idziemy do klubu świętować zwycięstwo. Pójdziesz z nami? – pyta,
kiedy odprowadza mnie pod klatkę. Opiera rękę o drzwi z mojej prawej strony i
delikatnie się nachyla.
- Myślałam,
że sportowcy nie piją.
- Mamy dwa
dni wolnego, a to często się nie zdarza. Trzeba to wykorzystać.
- Czy ja
wiem…
- Ale ja
wiem. – nachyla się jeszcze bliżej.
- Niech Ci
będzie. – mówię niechętnie. – Daj telefon. – odchylam się i wysuwam rękę w jego
stronę Zbyszek posłusznie podaje mi aparat. – Daj znać, o której. – mówię,
wpisując swój numer . – Dobranoc. – odwracam się i wkładam klucz w zamek, kiedy
czuję jego dłoń na swoim łokciu. Odwraca mnie w swoją stronę.
- Dobranoc. –
całuje mnie w policzek i dopiero wtedy pozwala wejść do środka. Co to było?!
Nie mogę w to uwierzyć. Jakbyśmy mieli po 17 lat albo jakbym oglądała jakąś
tanią komedię romantyczną. Czuję, że jutro to dopiero będzie się działo. Zbigniew
i jego podrywy.
Podjeżdżamy
taksówką pod klub. Pięknie… Jedyne słowo, jakie przychodzi mi na myśl. W
mieście jest tylko klubów, a my musieliśmy przyjechać właśnie tutaj. Zbyszek
zauważa, że coś jest nie tak, kiedy wysiadamy z auta.
- Co się
stało? – pyta zaniepokojony.
- Często tu
przychodzicie?
- Od
jakiegoś czasu, a co?
- Nie, nic…
- odpowiadam, bo co mam mu powiedzieć. Mam nadzieję, że to będzie ten wieczór,
kiedy jego tutaj nie będzie. Dochodzimy do wejścia. Przystajemy, ponieważ z
drugiej strony idą pozostali siatkarze. Witamy się i razem wchodzimy do środka.
- Co pijemy?
Zamówię. – mówi Kubiak.
- Nie
trzeba. – odpowiadam mu. Biorę głęboki wdech. Do moich uszu zaczynają dobiegać
dźwięki muzyki, zaczynam czuć cały ten klimat i przestaję się wszystkim
przejmować. – Chodźcie. – mówię do nich i zaczynam iść przed siebie.
- Tam jest
wolna loża. – Zbyszek wskazuje na jakiś stolik w rogu.
- Daj spokój.
– spoglądam na niego. Obok nas przechodzi niewysoka blondynka.
- Karola! – Ola
przystaje zaskoczona. Spogląda na mnie oraz na moich towarzyszy. – Chodźcie.
Mam stolik. – mówi i idziemy za nią. Widzę jak pozostali wymieniają między sobą
spojrzenia. Siadamy przy jednym z najlepszych stolików w klubie. Blisko baru
oraz parkietu. Na uboczu tak, że nikt nam nie będzie przeszkadzał. – Co podać? –
pyta Ola. – Dla Ciebie to, co zawsze? A dla Was? – patrzy na każdego po kolei,
przyjmuje zamówienie i odchodzi.
- Kurde,
jeszcze nigdy nie mieliśmy takiej obsługi. – dziwi się Czarnowski.
- Takie masz
tu chody? – Zbyszek nachyla się i szepcze mi na ucho.
- Można tak
powiedzieć. – odpowiadam krótko. Po chwili Ola wraca z naszymi zamówieniami, a
ja zaczynam się rozglądać. Szukam tylko jednej postaci.
- Jeszcze go
nie ma. – kelnerka zauważa moje zachowanie i wali prosto z mostu, na co jedynie
uśmiecham się niepewnie.
- Za
zwycięstwo! – chłopcy wznoszą toast. Obawiałam się tego wyjścia. Jednak teraz
widzę, że nie było się czego bać. Zarówno siatkarze, jak i ich dziewczyny są
bardzo mili, a przede wszystkim zabawni. Dawno nie bawiłam się tak dobrze. Kelnerka
donosi kolejne napoje, a ja odwracam się w stronę wejścia i od razu zaczynam
tego żałować. Moim oczom ukazuję się on. Przystojny, wysoki szatyn. Ubrany w
koszule i jeansy. Robi niemałe zamieszanie. Widzę, jak patrzą na niego
dziewczyny. Nic się nie zmieniło. Jakby stał w świetle reflektora. Te kości
policzkowe. Przygryzam wargę na to wspomnienie. Jest poważny tak, jak przystało
na właściciela. Wszyscy do razu zaczęli lepiej pracować. Wiedzą do czego jest
zdolny. W pewnym momencie przystaje i już wiem, że mnie zauważył. Uśmiecha się,
a chwilę później stoi przy naszym stoliku.
- Karolinka.
– jest pewny siebie. Nawet nie zwraca uwagi na pozostałych. Po prostu nachyla
się i całuje mnie w policzek. – Dawno Cię tu nie było. – nie odrywa ode mnie
wzroku. Cały czas patrzymy się sobie w oczy. – Cieszę się, że Cię widzę. Miałem
do Ciebie zadzwonić. Twój tata mówił, że się przeprowadziłaś. – na te słowa
zaciskam policzki i robię się zła. Nie rozumiem, dlaczego mój ojciec rozmawia z
nim o mnie. – Nie denerwuj się. Wiesz, że wciąż łączą nas interesy. – Łukasz,
jakby czytał w moich myślach.
- Wiesz, co
o tym myślę. – prycham zła.
- Wiem. Wiem
też, co myśli Twój ojciec. Wciąż uważa mnie za najlepsza partie dla Ciebie i
wiesz, co? Ja też wciąż tak uważam, skarbie. Baw się dobrze. – dopiero teraz
spogląda na moich towarzyszy. – Musze wracać do pracy. Odezwę się. – całuje mnie
w policzek i odchodzi. Stoję bez ruchu. Liczę do dziesięciu, sięgam po drinka i
wypijam go całego na raz. Czuję na sobie wszystkie spojrzenia. Dopiero po
chwili siadam na swoje miejsce.
- Co to
było? – zwraca się do mnie Zbyszek.
- Co? To?
Nic. Tylko mój były. – wywracam oczami i kręcę głową.
- Niezły. –
mówi Ewelina, dziewczyna Czarnowskiego, który od razu posyła jej jakieś dziwne
spojrzenie.
- Nie
powiedziałabym. – mówię obojętnie.
- Dawno
zerwaliście? – pyta dziewczyna Kubiaka.
- Pół roku
temu.
- A długo
byliście razem? – widzę, że zaczęło się śledztwo.
- Pół roku. –
odpowiadam spokojna i zaczynam się uśmiechać.
- To
niedługo…
- Nie? To
był jeden z moich dłuższych związków. – mówię jakby to było coś normalnego i
upijam piwo Zbyszka. Szkoda, że teraz nie widzą swoich min. Jedynie Zbyszek
wygląda na zadowolonego. W tle zaczyna lecieć moja ulubiona piosenka. Wiem, w
co on gra, ale nie uda mu się. – Chodź. – wstaję i ciągnę Bartmana na parkiet. –
Chciałeś się zabawić, więc baw się. – puszczam mu oczko i zaczynamy tańczyć.
***
Dziewczyny
poszły do łazienki, a my zostaliśmy sami.
- Ale miałeś
minę, jak ten koleś tu podszedł. – Patryk zaczyna się nabijać.
- Ciekawe
czemu się rozstali. – Kubiak zaczyna swoje rozmysły.
- Lepiej
mów, jaka jest w łóżku. – wiedziałem, że zacznie się ten temat.
- Nie wiem. –
mówię spokojnie.
- Jak to nie
wiesz?! – dziwi się Kubiak. – Jeszcze jej nie przeleciałeś?!
- Nie.
- A Ty
dobrze się czujesz? – do rozmowy włącza się Matteo.
- A co z Twoją
zasadą zaliczyć i zapomnieć?!
- Chyba trzeba
do niej dopisać zdobyć. – zaczynają się nabijać.
- Czy ja z
każdą muszę iść do łóżka? – chcieli wyprowadzić mnie z równowagi to im się
udało.
- Nie, ale
żeby nie iść z nią?! – dziwi się Misiek.
- Chodziłeś
z gorszymi…
- Walcie
się. – upijam piwo.
- Nie mów,
że Cię wzięło…
- Nic mnie
nie wzięło. Wszystko w swoim czasie.
***
Wracamy z dziewczynami z łazienki. Od razu ciągną chłopaków na parkiet, ale ja już nie mam siły. Zostaję przy stoli ze Zbyszkiem.
- Będę się zbierać. - nachylam się szepczę mu do ucha, a do moich nozdrzy dociera zapach jego perfum. - Jestem zmęczona.
- Ja też. Chodźmy. - posyła mi jeden z najsłodszych uśmiechów, jaki u niego widziałam. Podaje mi moje rzeczy i zaczynamy się zbierać. Wychodzimy na zewnątrz, a Bartman zamawia taksówkę. Jest już późno i zrobiło się zimno. Zbyszek obejmuje mnie i przysuwa do siebie. Po chwili nadjeżdża taksówka. Przez całą drogę siedziałam wtulona w niego. Ciekawe, co sobie myśli, na co liczy. Uśmiecham się na tą myśl, bo dobrze wiem, na co sama mam ochotę. Dziś Zbyszek po raz pierwszy odprowadza mnie dalej, aniżeli pod klatkę. Wchodzi ze mną środka. W windzie nie wytrzymuję i łapię go za koszulkę. Rozumie o co mi chodzi. Schyla się i zaczyna mnie całować. Jego usta smakują dużo lepiej, niż się spodziewałam. Droga od windy do moich drzwi wydaję się bardzo długa. Stajemy przy nich i dopiero teraz odrywamy się od siebie. Przekręcam klucz w zamku i chwytam za klamkę. Uchylam lekko drzwi, odwracam się i całuję Zbyszka w policzek.
- Dobranoc. - mówię szybko i znikam za nimi. A niech mnie... Spoglądam przez wizjer, a on dalej stoi osłupiały. Idź już, bo za chwilę rzucę się na Ciebie... Mówię w myślach. Widzę, że uśmiecha się i pomału odchodzi.
___________________________________________________________________________
Karola lubi drażnić Zbyszka ;). Następny postaram się dodać we wtorek. Pozdrawiam :)
Zapraszam również na nowy rozdział na I don't know what I want