25 czerwca 2013

Rozdział 24.

Po raz pierwszy od dawna coś mi się śniło. W dodatku coś fajnego. Coś, co… No, właśnie coś, co zapominam, kiedy budzę się, czując czyjś dotyk. Przed moimi oczami jest klęczący przede mną Zbyszek, który przykrywa mnie kocem. Uśmiecham się, widząc go takiego skupionego i delikatnego. Mhm… Coś za widok o poranku.
- Hej. – mówię szeptem.  
- Hej. – na powitanie zaczesuje mi kosmyk włosów za ucho. – Co tu robisz? – pyta marszcząc brwi. Ma na sobie jedynie czarne bokserki i muszę przyznać, że wygląda bardzo, ale to bardzo apetycznie.
- Przez Ciebie nie wyspałam się kolejną noc z rzędu. – odpowiadam, gdy tylko przestaję gapić się na niego jak napalona małolata. Na potwierdzenie swoich słów, rozmasowuję obolały kark.
- Czemu tu spałaś? – na jego twarzy wciąż maluje się powaga.
- Musiałam usnąć… Usiadłam na chwilę i…. – gryzę się w język. Właściwie, po co mu się tłumaczę? Mogę spać gdzie tylko chcę..
- Myślałem, że…
- Że, co? – przerywam mu. – Że specjalnie gnieżdżę się w fotelu?! Zastanów się. – unoszę się i z niedowierzaniem kręcę głowę. – Gdybym nie chciała z Tobą spać, to położyłabym się na kanapie… - dodaję spokojnie.
- Więc chcesz ze mną spać? – podłapał od razu, a z radości, aż oczy zaczęły mu błyszczeć.
- Nie to miałam na myśli. – czochram jego ciemne włosy, a kiedy jego dłonie, które chwile wcześniej znalazły się na moich biodrach, przysuwają mnie bliżej siebie, przerywa nam cieniutki głosik Izy.
- Ciociu… - od razu odpycham od siebie bruneta i podchodzę na Małej.
- Dzień dobry. – kucam przed nią i całuję ją w czubek noska, na co Młoda marszczy się okrutnie.
- Głodna jestem.
- No, to co? Robimy śniadanie. – stwierdza Bartman i pogwizdując idzie do kuchni.
Zwykła czynność jaką jest robienie jajecznicy, sprawia że nie mogę oderwać od niego oczu. Co ja mam robić? Nie wiem, co czuję. A może i wiem, ale nie chcę się do tego przyznać? Cholera, przecież już dawno obiecałam sobie, że nie będę kierować się uczuciami. Trzeba myśleć głową i nie ulegać pokusom. Można szaleć, można się bawić, ale nie angażować. Jaką przyszłość miałby nasz związek? Źle zaczęliśmy naszą znajomość, więc tym bardziej jest na straconej pozycji. Nie potrzebuję deklaracji i muszę przekonać do tego samego Zbyszka, a wtedy wszystko zostanie tak, jak jest. Po co komplikować i zmieniać coś, co jest dobre? Niepotrzebne i wymuszone zmiany nigdy nie przynoszą czegoś dobrego.
- Nie jesz? – z rozmyśleń wyrywa mnie głoś bruneta.
- Jem, jem… - odpowiadam i zaczynam mieszać widelcem po talerzu.
- Ciociu, a gdzie mama? – na słowa Izy unoszę wzrok. Właśnie, co z Moniką? Od razu idę do salonu sprawdzić telefon. Nie dzwoniła, nie odpisała na moją wiadomość, a przecież jest rannym ptaszkiem. Na pewno już nie śpi, a wie gdzie mieszka Zbyszek. Zdezorientowana wracam do kuchni i biorę łyk soku.
- Mama musiała coś załatwić. – kłamię, bo co innego mogę zrobić? – Tata wczoraj pojechał do pracy, co nie?
- No. – odpowiada wcinając Zbyszkowi jajecznicę. – Powiedział, że jak wróci to pójdziemy na mecz, ale przecież już nie ma meczy. – wzrusza z niezadowoleniem ramionami.
- Koniec gadania. Jemy i idziemy na spacer z Bobkiem. Zaraz zsika się na dywan. – zarządza Bartman.
- Fuuuuu. – od razu obrzydza się Iza. – Fado nie sika na dywany.
- Ale z Fado też trzeba wyjść. – dodaję, nie mogąc przestać myśleć o siostrze.
Kolejną alejkę w parku pokonujemy w ciszy. Jedynie Izie nie zamyka się buzia, ale nie odzywa się do nas, a do psów. Nie wiem, jakim cudem udaje jej się prowadzić obydwa jednocześnie, ale jest w siódmym niebie.
- O czym  myślisz? – w końcu odzywa się Zbyszek.
- Co to było wczoraj? -  przystaję i patrzę na niego pytająco.
- Ale, co?
- Nie udawaj głupka. Po tym wszystkim pod restauracją…
- Karola, ja nie chciałem…
- Nie przerywaj mi. – zwracam mu uwagę. – Przyszedłeś, nawet nie przeprosiłeś, a… Myślisz, że seks wszystko załatwi?
- To nie tak.
- A może właśnie… Może to dowód.
- Na, co? – dziwi się.
Przygryzam wargę i za nim mu odpowiadam, spoglądam w stronę Izy.
- Na to, że jednak łączy nas tylko seks? – pytam, nie patrząc w jego stronę. – Może miałam rację i pomyliłeś się, w swoich uczuciach?
- Nie masz racji. – mówi stanowczo. – Wiem, co czuję, a wczoraj…
- Zbyszek! Zbyszek! – rozmowę przerywam nam nawoływanie Młodej. – Pohuśtaj mnie!
- Później do tego wrócimy. – nie pyta, lecz stwierdza i idzie w jej stronę. – Chodź. – rozkazuje, a ja podążam za niego z dziwnym uczuciem w środku.
- Później to lepiej pakuj się na samolot. – dodaję pod nosem, co jednak nie uchodzi jego uwadze.
- A Ty razem ze mną.
- Zabawne. – prycham, kiedy biorę od Izy smycze psów i siadam na sąsiedniej bujawce.
- Mówię poważnie. – odpowiada, gdy zaczyna ją bujać.  – Lecimy na wakacje.
- No, to lećcie… Miłej zabawy.
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Wyżej! Jeszcze wyżej. – z radością pokrzykuje Mała.
- O co ci chodzi? Lecicie na wakacje, więc życzę Wam dobrej zabawy. – wywracam oczami.
- Też lecisz. Wszyscy lecimy. My, Kubiak z Olimpią i jeszcze kilka osób. Cała paczka, rozumiesz? – ostatnim słowem jeszcze bardziej mnie irytuje.
- Myślisz, że na Twoje zawołanie wszystko rzucę i będę skakać z radości na myśl o wakacjach z Twoimi znajomymi?
- Tak, tak właśnie myślę. - mówi z irytacją i zaczyna się denerwować. Co jak co, ale wyprowadzanie go z równowagi mam już chyba opanowane do perfekcji. -  Poza tym to chyba też są Twoi znajomi?
- Zapomnij. Poza tym nie jestem jakąś popieprzoną gówniarą, która na jedno słowo poleci z piskiem się pakować. Mam swoje sprawy do załatwienia. Obowiązki, zobowiązania...
- Ciekawe jakie...
- Jeszcze teraz, kiedy Monika...
- Jak zwykle uparta. - przerywa mi. - Monika jest dorosła, a Ty i tak w niczym jej nie pomożesz. Sama musi się ze wszystkim uporać. O Izę też nie musisz się martwić.
- Co nie znaczy, że z Tobą polecę!
- Wszystko musisz robić mi na złość?
- A my z ciocią jedziemy nad morze. – wtrąca się Iza. – Jak w każde lato, prawda?
- Prawda. Właśnie jak widzisz ja też już mam zaplanowane wakacje.
- Możecie jechać jak wrócimy. Kilka dni Cię nie zbawi.
- Na kilka dni nie opłaca się jechać. Poza tym mam pracę.
- Chyba nic Cię już w niej nie trzyma. - mówi to z wyrzutem w głosie. Znowu ta jego zazdrość. Właśnie! On cały czas był zazdrosny! Tylko o co? Dlaczego?! Przecież nie jesteśmy razem, poza tym nigdy nie dałam mu do tego żadnych podstaw!
- Chyba nie zrezygnuje z pracy dnia na dzień, bo szanowny Pan Bartman zapomniał mnie uprzedzić o swoich planach? Nie mówiąc już o tym, że nawet nie spytał czy chcę jechać z nim na jakieś pieprzone wakacje! – krzyczę. Uspokajam się po chwili, kiedy spoglądam na smutne oczka Izy. Biedna, kolejny raz musi być świadkiem kłótni.Policzki Bartmana zaciskają się ze złości. Mierzymy się wzrokiem, gdy nagle rozbrzmiewa się dźwięk mojego telefonu. Wyciągam go i odbieram z nadzieją, że to Monia. Niestety, to Ewelina, która zaskakuje mnie swoim pytaniem.
- ...
- Co?! O czym Ty do mnie mówisz?
- ...
- Żartujesz sobie?!
- ...
- Nie wierzę. Nie, kurwa, nie wiedziałam... Dobra, na razie.
Rozłączam się w szoku nie dowierzając temu, czego właśnie się dowiedziałam. Zbyszek w tym samym czasie zdejmuje Małą z huśtawki i odciąga mnie za łokieć na bok.
- Nie zrezygnujesz, bo nie możesz czy może nie chcesz? - syczy, wciąż zaciskając dłoń na moim przedramieniu.
- Słucham?! - widząc w nim agresję i ton głosu z wczoraj od razu przypominają mi się jego słowa.
- Nie chcesz polecieć ze mną, bo wolisz zostać z nim?!
- Przeginasz.
- Ja przeginam? Zastanów się, kurwa, nad sobą! Nad tym, co robisz i czego chcesz!
- Nie będziesz tak do mnie mówił!
- Bo, co?!
- Bo nie jestem pierwszą lepszą szmatą! Chociaż... Chyba właśnie pokazałeś, za kogo mnie masz... - wyrywam się z jego uścisku i przywołuje do siebie Izę. - Myślałam, że wszystko zrozumiałeś, jak widać znowu się pomyliłam... - wciskam mu w dłoń smycz Bobka, a sama chwytam za rękę Młodą.
- Ty się pomyliłaś?! A co ja mam powiedzieć? To ja nie wiem kim jesteś! Wiesz, co czuję i bawisz się tym!
- Co takiego?! - dawno nie byłam tak zła. - Ja się bawię?! A kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że wyjeżdżasz grać za granicę?! - wyrzucam z siebie informację, którymi podzieliła się ze mną Ewelina. - To ta Twoja odpowiedzialność i stabilizacja?! Pieprzysz jak to Ci na mnie zależy i jak to chcesz spróbować, a w tym samym czasie planujesz sobie przyszłość z dala stąd?! - Bartman nic nie odpowiada. Ślepo się we mnie wpatruję, a ja nie mam ochoty patrzeć na niego ani chwili dłużej. Wściekła wracam do mieszkania. 
_____________________________________________
Bo największe problemy stwarzamy sobie sami – z głupoty, uporu i od tak dla zasady…

Wracam! :))) Mam nadzieję, że już na dobre :). 
Zgodnie z obietnicą wczoraj pojawił się nowy rozdział na Zasługujesz na więcej, jestem również w trakcie nadrabiania zaległości na Waszych blogach. Od tej pory mam nadzieję, że uda mi się być ze wszystkim na bieżąco :). 
Pozdrawiam :*

17 czerwca 2013

Info.


Niestety, ale w związku ze złośliwością rzeczy martwych, z nauką na najważniejszy egzamin w życiu ( :/ ) i szkoleniem do pierwszej pracy ( :D ) JESZCZE przez ten tyg nie pojawi się nic nowego... :(((

Przez ostatni tydzień również narobiły mi się znowu ( :( ) zaległości na Waszych blogach, ale obiecuję wszystko nadgonić!

Nowe rozdziały, a także komentarze pod straconymi przeze mnie Waszymi rozdziałami będą pojawiać się systematycznie od przyszłego poniedziałku.

Przepraszam i mam nadzieję, że zaczekacie jeszcze tych kilka dni.

Pozdrawiam Was serdecznie! :*

8 czerwca 2013

Rozdział 23.


Rodzeństwo – tak bardzo jak je kochamy, tak bardzo go nie znosimy. Ile razy kłóciłam się z Moniką? Ile razy mnie wkurzała i ile razy miałam jej dość? Pewnie tyle samo razy byłam szczęśliwa, że ją mam. A teraz? Nigdy w życiu nie rozmawiało mi się z nią tak ciężko. Nigdy w życiu nie byłam na nią tak wściekła. Nigdy nie miałam jej tyle do zarzucenia, a jednocześnie nigdy nie miałam wrażenia, że tak bardzo jej nie rozumiem. Moje argumenty nie trafiały do niej w ogóle. Zresztą wcale się jej nie dziwię, skoro do tej pory to ja najbardziej krytykowałam szwagra. Cholera jasna. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ją rozumiem. I to, aż za dobrze… Kolejne moje westchnięcie i jej głośny, nierówny oddech. Wykrzyczała się, wypłakała i usnęła, a ja siedzę po cichu wpatrzona w jej zmartwioną twarz. Starsza siostra. To ona zawsze była tą mądrzejszą, odpowiedzialną i to z niej zawsze miałam brać przykład, a tymczasem widzę jak na własne życzenie rozwala sobie życie. Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego wdała się w romans, ale kompletnie nie rozumiem dlaczego akurat z Karolem. Jeżeli była tak bardzo nieszczęśliwa, co do tej pory skutecznie ukrywała, dlaczego nie poszuka szczęścia u boku kogoś kto byłby nie tylko wspaniałym partnerem, ale i zaopiekowałby się Izą? Właśnie, Iza! Z przerażeniem sięgam po telefon i sprawdzam godzinę. Całkowicie straciłam poczucie czasu. Nie sądziłam, że jest aż tak późno… Zostawiam siostrze karteczkę i szybko kieruję się do mieszkania Bartmana.
- Przepraszam, że tak długo… - mówię, kiedy Zbyszek otwiera mi drzwi. Brunet nic nie odpowiada, jedynie wpuszcza mnie do środka. Niechlujnie poprawia włosy i gestem ręki wskazuje na kuchnie. Posłusznie idę za nim, lecz nie wiem czego mam się spodziewać.
- Zasnęła. – odzywa się, kiedy nim zdążam spytać i jednocześnie stawia przede mną butelkę wina i dwie lampki. Marsze brwi. Co on znowu kombinuje?
- Obudzę ją. – mówię niepewnie. –  Jeszcze raz przepraszam, że tak długo to trwało...
- Poczekaj. – łapie mnie za rękę, gdy wstaję z krzesła i nie daje wyjść mi z kuchni. Przyciąga mnie do siebie i sadza na swoich kolanach. – Porozmawiajmy. – zaczesuje kosmyk moich włosów za ucho i głaszcze mnie po policzku. Wygląda na zmęczonego, a jego oczy nie wydają się być tak zielone jak zawsze. Nie ma w nich żadnych iskierek. Wiedziałam, że nie odpuści. Tylko, co ja mam mu znowu powiedzieć?
- Jest już późno.
- Iza i tak śpi. – nie odpuszcza.
- Ale Monika…
- Co z nią? – wchodzi mi w słowo. A ja tylko wypuszczam głośno powietrze. Schodzę z jego kolan, siadam naprzeciwko niego i podsuwam mu pustą lampkę.
- Rozmawiajmy. – mówię podciągając nogi pod brodę i zagryzając wargę czekam, aż naleje mi wina. – Tylko nie pytaj znowu, co mnie łączy z Łukaszem. – uprzedzam jego pierwsze pytania. – A jeśli już musisz to najpierw ja chętnie posłucham o tych laskach, od których się różnię. – uśmiecham się i nie spuszczam z niego wzroku. Nie wiem tylko, dlaczego on też się uśmiecha.
- Nie chciałem oto pytać.
- Czyżby? A już myślałam…
- Łączy was praca.
- Praca. – powtarzam i nabieram coraz większych wątpliwości. Do czego on zmierza?
- A skoro nie łączy was nic poza pracą to… Może czas coś z tym zrobić?
- Chcesz, żeby łączyło nas coś więcej? – widząc jego minę mam ochotę walnąć się w czoło. Zamiast go wkurzyć zrobiłam z siebie kretynkę.
- Nie. – wciąż jest zadziwiająco spokojny. – Chcę, żeby nic was nie łączyło.
- A, ale to nie takie proste…
- Dlaczego? Chodzi o pieniądze?
- Nie odpuścisz, co? Nie dasz spokoju dopóki nie dowiesz się wszystkiego o mnie i o nim, nie? Chcesz wiedzieć? Nie, nie chodzi o pieniądze. Nigdy nie chodziło. Łukasz nie jest taki. Jemu tylko i wyłącznie chodzi o mnie. Zawsze chodziło o mnie. Oto żebym była z nim, a jak nie z nim to żebym była blisko. Zadowolony?
- Nie.
- Zbyt ogólnie? Pewnie wolisz ze szczegółami…
- Nie musisz tak się zachowywać.
- Nie muszę. – wzruszam ramionami. – Po prostu nie mam, co Ci powiedzieć. Mam Ci opowiadać jak to dwóje ludzi poznaje się ze sobą i zafascynowani zakochują się w sobie? – zaciska wargę, więc nie to chciał usłyszeć. – A potem jak już się zakochają to ze sobą są. – kontynuuję. – No, chyba że to jednak nie jest miłość, a sama satysfakcja to wtedy trochę się komplikuje… A najgorzej jak jedna ze stron kocha, a druga nie.
- Domyślam się, że to Ty kochałaś.
- Chyba właśnie nie… Na pewno nie, inaczej nie czułabym się przytłoczona, ograniczona i nie miałabym tego dość.
- Uciekłaś?
- Nie przytłaczały mnie uczucia, a Łukasz. Był zaborczy, nadopiekuńczy i nieznośny. Nie chciałam związku, a mimo wszystko postanowiłam spróbować. Nie spodobało mi się. Miarka przebrała się, kiedy mi się oświadczył. Odmówiłam… Uprzedzę Twoje kolejne pytanie. Mój ojciec uważał, że to doskonały kandydat na zięcia i właśnie wtedy Łukasz wciągnął go w swoje interesy. Nie wyłudził kasy jak to usłyszałeś od Karola. Ojciec zainwestował w jego drugą firmę. Nie wiedział tylko, że Łukasz nie jest taki święty, jeśli chodzi o interesy i robi je z różnymi ludźmi. Zwłaszcza ostatnio… Nie chciałam, aby wyszły z tego jakieś nieprzyjemności, a tym bardziej żeby tata miał problemy. Zgodziłam się na pracę w klubie, a Łukasz wykupił jego udziały. Tyle. Teraz zadowolony?! – Zbyszek nic nie mówi. – Jak widzisz nie jest to tak powalająca historia jak mogłeś się spodziewać, tym bardziej jestem zdania, że nie musiałam Ci o tym mówić.
- Tym bardziej nie musiałaś robić z tego takiej tajemnicy i mogłaś normalnie mi o tym powiedzieć.
- Jak zawsze musi być na Twoim…
- Nie rozumiem Cię… Nie rozumiem, czemu tworzysz wokół siebie taki mur… Czego się boisz?
- Niczego. Wszystko wyolbrzymiasz.
- O co chodzi, Karola?
- Mi? – unoszę brwi. Zbyszek zaskakuje mnie swoim pytaniem.
- Czego Ty chcesz?
- Do tej pory sądziłam, że tego samego, co Ty... – odpowiadam pewna siebie.
- No, właśnie chyba nie… - brunet upija wino, a ja wywracam oczami.
- Przestań.
- Co? – tym razem to on świdruje mnie wzrokiem.
- Przestań wciskać mi te kity. Mam Ci uwierzyć, że się zakochałeś? Proszę Cię. Ty, który uciekasz od związków? – zmieniam ton głosu, a na jego twarzy zaczyna malować się złość. – Od początku wiedziałeś, że się nie angażuję. Co więcej sam deklarowałeś to samo…
- Może zmieniłem zdanie?
- A kto powiedział, że ja zmieniałam?
- Myślałem, że…
- Że, co? Co Ty myślałeś? – wstaję i zaczynam krążyć po kuchni. – Bo ja myślałam, że jestem jedną z kolejnych lasek, które postanowiłeś wyrwać. Sam powiedz. Nie chciałeś się zabawić? Nie oto chodziło?
- Zależy mi na Tobie. – Bartman wstaje i pomału do mnie podchodzi.
- Nie oto Ci chodziło? – powtarzam pytanie.
- Karola,  czemu jesteś taka niedostępna? – odwracam twarz, kiedy staje tuż przede mną. Jest zdecydowanie za blisko, a ja jestem taka zmęczona. Zarówno tą rozmową, nim jak i wszystkim w koło. W głowie ponownie pojawiają mi się myśli związane z Moniką. Jak mam jej pomóc? Nie mam na to wszystko już sił. Najchętniej wtuliłabym się w zbyszkowe ramiona i wymazała z pamięci wydarzenia z ostatnich 2 – 3 tygodni. Milczę. Nie wiem, co mam mu powiedzieć. – Dlaczego boisz się związków? Czemu uciekasz? – kolejne jego pytania dołują mnie jeszcze bardziej.
- Powinnam już pójść… - w odpowiedzi na moje słowa Zbyszek unosi mój podbródek, nachyla się i opiera czołem o moje czoło.
- Spróbujmy.
- Nie. – szepczę, a słowo z trudem przechodzi mi przez gardło.
- Dlaczego?
- Bo nie! – unoszę głos. – Bo ani ty, ani ja nie nadajemy się do związków! Bo się nie uda. Skończy się jak zawsze, a ja nie chcę cierpieć! Nie chcę tego wszystkiego przeżywać... – głos zaczyna mi się łamać. – Nie będziesz wierny, a zdrady nie wybaczę. Rozumiesz? – nie wytrzymuję i po policzkach zaczynają płynąć mi łzy.
- Skarbie, nie płacz. Ja nie… Ja nigdy…
- Zdrada wszystko niszczy... Zawsze… – przerywam mu. – A teraz jeszcze Monika… Ja przyczyniłam się do tego…
- To nie Twoja wina. Nie możesz się obwiniać. – Zbyszek mocno mnie obejmuje i całuje w czubek głowy.
- Co teraz będzie… Jeszcze Iza…
- Akurat o nią to nie musisz się martwić. – odsuwam się i patrzę na niego pytająco. – Sporo dziś rozmawialiśmy. – uśmiecha się i kciukiem ociera moje policzki. – Wszystko się ułoży zobaczysz.
- Wątpię… A może… Sama nie wiem… - nie jestem w stanie zastanawiać się nad tym – Dobra, obudzę Małą i idziemy.
- Nie wygłupiaj się. Nie będziesz jej budzić. Daj dziecku spać. Sama też powinnaś się położyć.
- Właśnie zamierzam to zrobić?
- To świetnie. Łazienka jest Twoja.
- Żartujesz sobie?
- Napisz do Moniki, że Iza zostaje u Ciebie, idź weź prysznic i idziemy spać.
- Mowy nie ma.
- Karola, jest środek nocy.
- No, dobra! Idź pierwszy do łazienki, a ja pogadam z Monią…
Monika nie dzwoniła, więc zapewne jeszcze się nie obudziła. Zamiast dzwonić, piszę jej krótką wiadomość. I w końcu zaglądam do pokoju, w którym śpi Iza. Co ze mnie za ciotka. Zamiast od razu zajrzeć do dziecka to ja wdałam się w te głupie rozmowy, które i tak nic nie przyniosły… Gdy Zbyszek zwalnia łazienkę, biorę długi prysznic. Całe pomieszczenie wypełnione jest parą, a gorąca woda spływająca po moim ciele, przynosi mi ulgę. Kiedy staję przed lustrem, nie mogę się nadziwić, co ja tutaj robię… Wychodzę z łazienki i staję przed kolejnym dylematem. Położyć się na kanapie czy ze Zbyszkiem? Najchętniej położyłabym się z Izą, ale nie zmieścimy się we dwie na tej małej sofie. Po cichu uchylam drzwi od sypialni. Oddycham z ulgą, kiedy do moich uszu dolatuje zbyszkowe pochrapywanie. Przez chwilę mu się przyglądam i jak na złość odechciewa mi się spać. Wracam, więc do salonu, zwijam się w kulkę w fotelu i spoglądam w stronę okna. Przyglądając się opustoszałej ulicy uśmiecham się w duchu, kiedy przypominam sobie jak nie tak dawno cieszyłam się ze swoje wspaniałego i ułożonego życia… Gdzie ono się podziało?!
___________________________________________________________________
Musicie wiedzieć, że Karola denerwuje mnie równie mocno, co i Was :p. Mam nadzieję, że to się zmieni... :) W końcu Zbyszek trochę się zmienił to może i ona się zmieni ;> A może nie? Któż to wie :D

Nowy rozdział na Zasługujesz na więcej :)