- Hej. – mówię szeptem.
- Hej. – na powitanie
zaczesuje mi kosmyk włosów za ucho. – Co tu robisz? – pyta marszcząc brwi.
Ma na sobie jedynie czarne bokserki i muszę przyznać, że wygląda bardzo, ale
to bardzo apetycznie.
- Przez
Ciebie nie wyspałam się kolejną noc z rzędu. – odpowiadam, gdy tylko przestaję
gapić się na niego jak napalona małolata. Na potwierdzenie swoich słów,
rozmasowuję obolały kark.
- Czemu tu
spałaś? – na jego twarzy wciąż maluje się powaga.
- Musiałam
usnąć… Usiadłam na chwilę i…. – gryzę się w język. Właściwie, po co mu się
tłumaczę? Mogę spać gdzie tylko chcę..
- Myślałem,
że…
- Że, co? –
przerywam mu. – Że specjalnie gnieżdżę się w fotelu?! Zastanów się. – unoszę
się i z niedowierzaniem kręcę głowę. – Gdybym nie chciała z Tobą spać, to
położyłabym się na kanapie… - dodaję spokojnie.
- Więc
chcesz ze mną spać? – podłapał od razu, a z radości, aż oczy zaczęły mu
błyszczeć.
- Nie to
miałam na myśli. – czochram jego ciemne włosy, a kiedy jego dłonie, które chwile
wcześniej znalazły się na moich biodrach, przysuwają mnie bliżej siebie,
przerywa nam cieniutki głosik Izy.
- Ciociu… -
od razu odpycham od siebie bruneta i podchodzę na Małej.
- Dzień
dobry. – kucam przed nią i całuję ją w czubek noska, na co Młoda marszczy się
okrutnie.
- Głodna
jestem.
- No, to co?
Robimy śniadanie. – stwierdza Bartman i pogwizdując idzie do kuchni.
Zwykła
czynność jaką jest robienie jajecznicy, sprawia że nie mogę oderwać od niego
oczu. Co ja mam robić? Nie wiem, co czuję. A może i wiem, ale nie chcę się do
tego przyznać? Cholera, przecież już dawno obiecałam sobie, że nie będę
kierować się uczuciami. Trzeba myśleć głową i nie ulegać pokusom. Można szaleć,
można się bawić, ale nie angażować. Jaką przyszłość miałby nasz związek? Źle
zaczęliśmy naszą znajomość, więc tym bardziej jest na straconej pozycji. Nie
potrzebuję deklaracji i muszę przekonać do tego samego Zbyszka, a wtedy
wszystko zostanie tak, jak jest. Po co komplikować i zmieniać coś, co jest
dobre? Niepotrzebne i wymuszone zmiany nigdy nie przynoszą czegoś dobrego.
- Nie jesz? –
z rozmyśleń wyrywa mnie głoś bruneta.
- Jem, jem…
- odpowiadam i zaczynam mieszać widelcem po talerzu.
- Ciociu, a
gdzie mama? – na słowa Izy unoszę wzrok. Właśnie, co z Moniką? Od razu idę do
salonu sprawdzić telefon. Nie dzwoniła, nie odpisała na moją wiadomość, a
przecież jest rannym ptaszkiem. Na pewno już nie śpi, a wie gdzie mieszka
Zbyszek. Zdezorientowana wracam do kuchni i biorę łyk soku.
- Mama
musiała coś załatwić. – kłamię, bo co innego mogę zrobić? – Tata wczoraj
pojechał do pracy, co nie?
- No. –
odpowiada wcinając Zbyszkowi jajecznicę. – Powiedział, że jak wróci to
pójdziemy na mecz, ale przecież już nie ma meczy. – wzrusza z niezadowoleniem
ramionami.
- Koniec
gadania. Jemy i idziemy na spacer z Bobkiem. Zaraz zsika się na dywan. –
zarządza Bartman.
- Fuuuuu. –
od razu obrzydza się Iza. – Fado nie sika na dywany.
- Ale z Fado
też trzeba wyjść. – dodaję, nie mogąc przestać myśleć o siostrze.
Kolejną
alejkę w parku pokonujemy w ciszy. Jedynie Izie nie zamyka się buzia, ale nie
odzywa się do nas, a do psów. Nie wiem, jakim cudem udaje jej się prowadzić
obydwa jednocześnie, ale jest w siódmym niebie.
- O
czym myślisz? – w końcu odzywa się
Zbyszek.
- Co to było
wczoraj? - przystaję i patrzę na niego
pytająco.
- Ale, co?
- Nie udawaj
głupka. Po tym wszystkim pod restauracją…
- Karola, ja
nie chciałem…
- Nie
przerywaj mi. – zwracam mu uwagę. – Przyszedłeś, nawet nie przeprosiłeś, a…
Myślisz, że seks wszystko załatwi?
- To nie
tak.
- A może
właśnie… Może to dowód.
- Na, co? –
dziwi się.
Przygryzam
wargę i za nim mu odpowiadam, spoglądam w stronę Izy.
- Na to, że
jednak łączy nas tylko seks? – pytam, nie patrząc w jego stronę. – Może miałam
rację i pomyliłeś się, w swoich uczuciach?
- Nie masz
racji. – mówi stanowczo. – Wiem, co czuję, a wczoraj…
- Zbyszek! Zbyszek!
– rozmowę przerywam nam nawoływanie Młodej. – Pohuśtaj mnie!
- Później do
tego wrócimy. – nie pyta, lecz stwierdza i idzie w jej stronę. – Chodź. –
rozkazuje, a ja podążam za niego z dziwnym uczuciem w środku.
- Później to
lepiej pakuj się na samolot. – dodaję pod nosem, co jednak nie uchodzi jego
uwadze.
- A Ty razem
ze mną.
- Zabawne. –
prycham, kiedy biorę od Izy smycze psów i siadam na sąsiedniej bujawce.
- Mówię
poważnie. – odpowiada, gdy zaczyna ją bujać. – Lecimy na wakacje.
- No, to
lećcie… Miłej zabawy.
- Nie
zachowuj się jak dziecko.
- Wyżej!
Jeszcze wyżej. – z radością pokrzykuje Mała.
- O co ci
chodzi? Lecicie na wakacje, więc życzę Wam dobrej zabawy. – wywracam oczami.
- Też
lecisz. Wszyscy lecimy. My, Kubiak z Olimpią i jeszcze kilka osób. Cała paczka,
rozumiesz? – ostatnim słowem jeszcze bardziej mnie irytuje.
- Myślisz,
że na Twoje zawołanie wszystko rzucę i będę skakać z radości na myśl o
wakacjach z Twoimi znajomymi?
- Tak, tak właśnie myślę. - mówi z irytacją i zaczyna się denerwować. Co jak co, ale wyprowadzanie go z równowagi mam już chyba opanowane do perfekcji. - Poza tym to chyba też są Twoi znajomi?
- Tak, tak właśnie myślę. - mówi z irytacją i zaczyna się denerwować. Co jak co, ale wyprowadzanie go z równowagi mam już chyba opanowane do perfekcji. - Poza tym to chyba też są Twoi znajomi?
- Zapomnij. Poza tym nie jestem jakąś popieprzoną
gówniarą, która na jedno słowo poleci z piskiem się pakować. Mam swoje sprawy do załatwienia. Obowiązki, zobowiązania...
- Ciekawe jakie...
- Jeszcze teraz, kiedy Monika...
- Jak zwykle uparta. - przerywa mi. - Monika jest dorosła, a Ty i tak w niczym jej nie pomożesz. Sama musi się ze wszystkim uporać. O Izę też nie musisz się martwić.
- Co nie znaczy, że z Tobą polecę!
- Wszystko musisz robić mi na złość?
- Jeszcze teraz, kiedy Monika...
- Jak zwykle uparta. - przerywa mi. - Monika jest dorosła, a Ty i tak w niczym jej nie pomożesz. Sama musi się ze wszystkim uporać. O Izę też nie musisz się martwić.
- Co nie znaczy, że z Tobą polecę!
- Wszystko musisz robić mi na złość?
- A my z
ciocią jedziemy nad morze. – wtrąca się Iza. – Jak w każde lato, prawda?
- Prawda.
Właśnie jak widzisz ja też już mam zaplanowane wakacje.
- Możecie
jechać jak wrócimy. Kilka dni Cię nie zbawi.
- Na kilka
dni nie opłaca się jechać. Poza tym mam pracę.
- Chyba nic
Cię już w niej nie trzyma. - mówi to z wyrzutem w głosie. Znowu ta jego zazdrość. Właśnie! On cały czas był zazdrosny! Tylko o co? Dlaczego?! Przecież nie jesteśmy razem, poza tym nigdy nie dałam mu do tego żadnych podstaw!
- Chyba nie
zrezygnuje z pracy dnia na dzień, bo szanowny Pan Bartman zapomniał mnie uprzedzić o
swoich planach? Nie mówiąc już o tym, że nawet nie spytał czy chcę jechać z nim
na jakieś pieprzone wakacje! – krzyczę. Uspokajam się po chwili, kiedy
spoglądam na smutne oczka Izy. Biedna, kolejny raz musi być świadkiem kłótni.Policzki Bartmana zaciskają się ze złości. Mierzymy się wzrokiem, gdy nagle rozbrzmiewa się dźwięk mojego telefonu. Wyciągam go i odbieram z nadzieją, że to Monia. Niestety, to Ewelina, która zaskakuje mnie swoim pytaniem.
- ...
- Co?! O czym Ty do mnie mówisz?
- ...
- Żartujesz sobie?!
- ...
- Nie wierzę. Nie, kurwa, nie wiedziałam... Dobra, na razie.
Rozłączam się w szoku nie dowierzając temu, czego właśnie się dowiedziałam. Zbyszek w tym samym czasie zdejmuje Małą z huśtawki i odciąga mnie za łokieć na bok.
- Nie zrezygnujesz, bo nie możesz czy może nie chcesz? - syczy, wciąż zaciskając dłoń na moim przedramieniu.
- Słucham?! - widząc w nim agresję i ton głosu z wczoraj od razu przypominają mi się jego słowa.
- Nie chcesz polecieć ze mną, bo wolisz zostać z nim?!
- Przeginasz.
- Ja przeginam? Zastanów się, kurwa, nad sobą! Nad tym, co robisz i czego chcesz!
- Nie będziesz tak do mnie mówił!
- Bo, co?!
- Bo nie jestem pierwszą lepszą szmatą! Chociaż... Chyba właśnie pokazałeś, za kogo mnie masz... - wyrywam się z jego uścisku i przywołuje do siebie Izę. - Myślałam, że wszystko zrozumiałeś, jak widać znowu się pomyliłam... - wciskam mu w dłoń smycz Bobka, a sama chwytam za rękę Młodą.
- Ty się pomyliłaś?! A co ja mam powiedzieć? To ja nie wiem kim jesteś! Wiesz, co czuję i bawisz się tym!
- Co takiego?! - dawno nie byłam tak zła. - Ja się bawię?! A kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że wyjeżdżasz grać za granicę?! - wyrzucam z siebie informację, którymi podzieliła się ze mną Ewelina. - To ta Twoja odpowiedzialność i stabilizacja?! Pieprzysz jak to Ci na mnie zależy i jak to chcesz spróbować, a w tym samym czasie planujesz sobie przyszłość z dala stąd?! - Bartman nic nie odpowiada. Ślepo się we mnie wpatruję, a ja nie mam ochoty patrzeć na niego ani chwili dłużej. Wściekła wracam do mieszkania.
- ...
- Co?! O czym Ty do mnie mówisz?
- ...
- Żartujesz sobie?!
- ...
- Nie wierzę. Nie, kurwa, nie wiedziałam... Dobra, na razie.
Rozłączam się w szoku nie dowierzając temu, czego właśnie się dowiedziałam. Zbyszek w tym samym czasie zdejmuje Małą z huśtawki i odciąga mnie za łokieć na bok.
- Nie zrezygnujesz, bo nie możesz czy może nie chcesz? - syczy, wciąż zaciskając dłoń na moim przedramieniu.
- Słucham?! - widząc w nim agresję i ton głosu z wczoraj od razu przypominają mi się jego słowa.
- Nie chcesz polecieć ze mną, bo wolisz zostać z nim?!
- Przeginasz.
- Ja przeginam? Zastanów się, kurwa, nad sobą! Nad tym, co robisz i czego chcesz!
- Nie będziesz tak do mnie mówił!
- Bo, co?!
- Bo nie jestem pierwszą lepszą szmatą! Chociaż... Chyba właśnie pokazałeś, za kogo mnie masz... - wyrywam się z jego uścisku i przywołuje do siebie Izę. - Myślałam, że wszystko zrozumiałeś, jak widać znowu się pomyliłam... - wciskam mu w dłoń smycz Bobka, a sama chwytam za rękę Młodą.
- Ty się pomyliłaś?! A co ja mam powiedzieć? To ja nie wiem kim jesteś! Wiesz, co czuję i bawisz się tym!
- Co takiego?! - dawno nie byłam tak zła. - Ja się bawię?! A kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że wyjeżdżasz grać za granicę?! - wyrzucam z siebie informację, którymi podzieliła się ze mną Ewelina. - To ta Twoja odpowiedzialność i stabilizacja?! Pieprzysz jak to Ci na mnie zależy i jak to chcesz spróbować, a w tym samym czasie planujesz sobie przyszłość z dala stąd?! - Bartman nic nie odpowiada. Ślepo się we mnie wpatruję, a ja nie mam ochoty patrzeć na niego ani chwili dłużej. Wściekła wracam do mieszkania.
_____________________________________________
Bo największe problemy stwarzamy sobie sami – z głupoty,
uporu i od tak dla zasady…Wracam! :))) Mam nadzieję, że już na dobre :).
Zgodnie z obietnicą wczoraj pojawił się nowy rozdział na Zasługujesz na więcej, jestem również w trakcie nadrabiania zaległości na Waszych blogach. Od tej pory mam nadzieję, że uda mi się być ze wszystkim na bieżąco :).
Pozdrawiam :*