22 lipca 2013

Rozdział 25

Z zaciśniętymi wargami i zagryzionymi policzkami idę coraz szybciej. Czuję jak gotuje się we mnie krew, a wszystko inne pulsuje. Jakbym mogła to bym chyba wybuchła. Prycham z niedowierzaniem, a nie wierzę, że dałam się tak wykorzystać. Na co mi to było? Mogłam to skończyć, kiedy była pora. Dobra zabawa nigdy nie powinna trwać za długo, bo wszystko zawsze się w końcu komplikuje. Bynajmniej moje życie zawsze się komplikuje. Ktoś tam na górze nieźle się bawi pociągając za sznurki… Szkoda, że moje zawsze musi splątać ze sznurkami takich... Och, mnóstwo określeń przechodzi mi teraz przez myśli.
- Jasna cholera! – mówię pod nosem.
Nie jestem w stanie opisać tego, jak bardzo jestem wściekła. Sama już nie wiem czy powinnam płakać, czy się śmiać, a najchętniej wykrzyczałabym całemu światu wszystko, co o nim myślę. Przerośnięty dupek! Co on sobie wyobraża?! Wiedziałam, przecież od początku wiedziałam, że takim facetom nie można ufać. To nie ten typ. A ja głupia zaczynałam wierzyć w tą jego zmianę i w szczerość jego uczuć…
W myślach pojawiają się kolejne epitety, kolejne pytania, a nogi same przyśpieszają. Idę coraz szybciej, jakby z opaską na oczach. Czuję jakbym szła sztywno wyznaczoną drogą. Na nic nie zwracam uwagi. Zupełnie jakbym się wyłączyła. Nic do mnie nie dociera. Nie wiem nawet, kiedy mija mi droga z parku na osiedle. W dodatku,  gdyby nie malutka dłoń Izy, która coraz mocniej zaciska się na mojej, zapomniałabym i o niej. Ze smutkiem spoglądam na siostrzenice, a kiedy widzę jak jej krótkie nóżki prawie, że biegną, zwalniam. Przystaję i ściskam jej rączkę, pocierając kciukiem jej dłoń. Kiedy niepewnie unosi wzrok, uśmiecham się delikatnie, lecz w jej oczach widzę tylko strach. Kretynka ze mnie. Ona nie jest niczemu winna. Nie mogę się na niej wyżywać. Z wyrzutami sumienia powoli przechodzimy przez ulicę. A wtedy mój wzrok zatrzymuje się w jednym punkcie. Nie mam prawa wyżywać się na Izie, ale nikt mi nie zabroni na Kubiaku, który właśnie wychodzi z klatki Bartmana. Nie, lepiej nie. Lepiej niech nie staje mi na drodze. Nie mam ochoty na żadne bezsensowne dyskusje. Nerwowo marszczę brwi i chcę wyminąć go jak najszybciej.
- Karola! – pech chciał, że akurat musiał mnie zauważyć. – Karola, zaczekaj! – przyśpiesza kroku. Sama nie wiem, dlaczego przystaję, mimo że najzwyczajniej w świecie mogłabym go olać i iść przed siebie. Po kilku sekundach podchodzi lekko zdyszany i z tym swoim podejrzanym wyrazem twarzy spogląda to na mnie, to na małą. – Wiesz może gdzie jest Zbyszek? – duka i rozgląda się. – Myślałem, że jest z Tobą… Miał być… - mówi pod nosem i przeczesuje włosy.
- A widzisz, żeby był?! – unoszę brew. Niby w okularach, a jednak ślepy… - Nie ma go i nie będzie! Szukaj go gdzie indziej. A teraz zejdź mi z drogi, bo się śpieszę. – mówię z niechęcią. Nie mam zamiaru udawać i ukrywać swojego wrogiego nastawienia.
- Już wiesz… - mówi zrezygnowany. Powinnam jeszcze bardziej się wkurzyć, bo wychodzi na to, że tylko ja nie wiedziałam, ale widząc minę Michała nie jestem w stanie tego zrobić. W jego oczach jest coś dziwnego… Nie, nie mogę się nad tym rozwodzić. Chociaż może…
- Wiem o czym? – pytam jak gdyby nic. – O wakacjach? – nie daję dojść mu do słowa. – A może o przeprowadzce szanownego Pana Bartmana? Oczywiście, że wiem. Nie jestem głupia i umiem czytać gazety. – dodaję, chociaż nawet nie wiem, skąd Ewelina wzięła te informacje.
- Mówiłem mu, że źle to rozgrywa…
- Rozgrywa?! A czy wam się, kurwa, przypadkiem życie z grą nie pomieszało? – klnę, zapominając o Izie, która ponownie przytula się do mojej nogi.
- Nie to chciałem powiedzieć. Nie denerwuj się.
- Myślisz, że jestem zdenerwowana? Nie widziałeś mnie zdenerwowanej… - unosi brew i patrzy na mnie jak na głupka. Może mają mnie za tępą laskę, którą można się zabawić... - Szkoda mi na Was czasu... - macham jedynie ręką w jego stronę.
- Karola, daj sobie wyjaśnić.
- Nie ma, co wyjaśniać! – przypadkowo odwracam się i w tym momencie oddali dostrzegam zbliżającą się postać Zbyszka. Jeszcze jego tutaj brakuje... – Daj mi spokój! – zwracam się do Kubiaka. – Obaj jesteście siebie warci. Przyjaciele… - spoglądam na niego z pogardą, po czym go wymijam.

Włączam Izie bajkę, a sama idę do kuchni. Koło moich nóg kładzie się Fado, który jakby rozumiał mój podły nastrój. Chowam twarz w dłonie i jeszcze raz próbuję to wszystko sobie poukładać.
- Ciociu, nie płacz.
- Co? - unoszę wzrok w stronę blondynki. - Nie płaczę. - Jeszcze tego by brakowało. Dopowiadam w myślach.
- Mama zawsze płacze jak pokłóci się z tatą.
- A często się kłócą? - próbuję wykorzystać sytuację.
- Czasami. - podchodzi i siada mi na kolana. - Ostatnio często.
- Ale potem się godzą? - nie odpowiada, jedynie kiwa twierdząco główką.
- A Ty pogodzisz się ze Zbyszkiem?
- Nie wiem, Skarbie.
- Nie gniewaj się na niego. On jest fajny. - zarzuca mi rączki na szyję.
- Ech. - całuję ją w czoło. - Koniec tego smutania. - pstrykam ją w nosek. - Robimy obiad?
- Tak!
- Jeszcze musimy dodzwonić się do tej Twojej mamy. Niedługo muszę iść do pracy...

***
- A nie mówiłem?! Wiedziałem, że tak będzie! - pocieszające słowa Kubiaka, które dolatują do moich uszu, gdy tylko do niego podchodzę.
- Cześć.
- Kretynie, mówiłem, że to spieprzysz.
- A skąd mogłem wiedzieć, że się o tym dowie?! - wyrzucam z siebie, lecz widząc żałosne spojrzenie Miśka, mam jeszcze większą ochotę przywalić sobie w twarz. No, tak... Na, co liczyłem? W końcu wszędzie o tym piszą, jak mogłaby się nie dowiedzieć.
- I co teraz?
- Nic... - Nic... Powtarzam w myślach. Jestem stracony.
- A co wakacjami? Może poleci? Wtedy wszystko wyjaśnicie.
- Naćpałeś się czegoś? - tym razem to ja zerkam na niego z politowaniem. W cuda nie wierzę...
- Masz jeszcze czas, żeby ją przekonać.
- Ta... Poleci chyba jak ją porwę...
- Zawsze jakieś wyjście. - Kubiak próbuje rozluźnić atmosferę.
- Popierdoliło Cię? - kręcę głowę i go wymijam.
- A Ty gdzie?!
- Do domu!

***
 W pracy jestem do niczego, co nie uchodzi uwadze Łukasza.
- Co z Tobą? - pyta, gdy siada obok mnie przy barze.
- Mam zły dzień. Nie można?!
- Pewnie, że można. - odpowiada spokojnie i pokazuje barmanowi, aby podał nam po jeszcze jednym drinku.
- Co Cię dręczy?
- Nie Twoja sprawa.
- Chyba nie gniewasz się na mnie? - unoszę wzrok, kiedy kładzie dłoń na moim ramieniu. - Byłem pijany, nie chciałem.
- Przestań. - wymownie spoglądam na jego rękę, dzięki czemu od razu ją zabiera.
- To przez niego?
- Przez kogo?
- Przez tego siatkarzyka.
- Nie będziemy o tym rozmawiać. - wypijam prawie całego drinka na raz i zamawiam kolejnego.
- Nie warto się upijać. - znowu próbuje mnie niańczyć, czym tylko wyprowadza mnie z równowagi.
- Zajmij się sobą i odwal się! - spoglądam na niego i na chwilę zatrzymuję wzrok na jego oczach. Z nim też na początku to miała być zabawa. Jednak nie umiał się bawić. A może to ja nie umiem? - Odchodzę. - mówię ni stąd ni zowąd.
- Co? Żartujesz sobie.
- Nie.
- A co z naszą umową?!
- Właśnie wygasa. - wzruszam ramionami, biorę drinka i przesiadam się do stolika obok.
- Jeszcze do tego wrócimy. - mówi wściekły Łukasz. - Jak Ci przejdzie... - dodaje, po czym odchodzi.
- Oczywiście... - śmieję się pod nosem, lecz uśmiech szybko znika mi z twarzy. - Co tu robisz?!
- Musimy pogadać.
- Ja nic nie muszę.
- Daj mi wyjaśnić.
- Wszystko jest jasne. - wstaję i chcę odejść, ponieważ nie mam zamiaru go słuchać. Brunet jednak łapie mnie za nadgarstek i mi to uniemożliwia.
- Chciałem powiedzieć Ci o tym wyjeździe na wakacjach. Chciałem o tym porozmawiać i się doradzić, ponieważ to jeszcze nic pewnego. Nie podjąłem ostatecznej decyzji.
- I co? Czekasz na zgodę? Śmiało. Droga wolna. - próbuję mu się wyrwać. - A na wakacje możesz zabrać kogoś innego.
- Zbiorę Ciebie. - mówi przez zęby, lecz jest przy tym bardzo pewien siebie.
- Zmusisz mnie do tego?
- A żebyś wiedziała! - mierzy mnie wzrokiem i odchodzi. Najzwyczajniej w świecie wychodzi, zostawiając mnie zdezorientowaną.
_____________________________________________________________________________
Nie będę kolejny raz Was przepraszać i się tłumaczyć, bo to chyba bez sensu :(. Chociaż może powinnam? (...) Powiem jedno – wraz z odejściem starego laptopa (i całej jego zawartości), odeszła również wena. Czy powraca? Mam nadzieję, że tak, ale pisać coś po raz trzeci ( ;/ ;/ ;/ ) zniechęca i to bardzo… Jakieś plusy? Pomysł na coś nowego, coś niedługiego, coś co może wkrótce powstanie...

BUZIAKI dla Was za to, że wciąż chcecie to czytać ;) :* :* :*

Nowy rozdział również na Zasługujesz na więcej.